W Twojej wypowiedzi są dwa nurty. Jeden sensowny, drugi absurdalny.Rosa pisze:A mnie zdecydowanie nie wisi.dennis pisze: I powiem szczerze, wisi mi osobiście, jakimi metodami zostanie to osiągnięte![]()
TAK, nalezy zachęcac do KM ale absolutnie nie zmuszać.
a)gdyby zmusic ludzi aby przesiedli się z samochodow do autobusow i tramwajow to po prostu by się tam nie pomieścili.
b)jak zachecić kogoś aby przesiadl się z cieplego samochodu do zimnego ikarusa lub lodowatej 13N?
Zacznę od sensownego. To prawda, gdyby choćby połowa ludzi przesiadła się nagle z pierdzikółek do komunikacji miejskiej, to byłby kataklizm. Z drugiej jednak strony nie ma żadnej gwarancji, że gdyby ZTM nagle dał o 50% taboru więcej na każdą linię, to z czasem zaczęłyby one być w pełni wykorzystywane. Dlatego bezsprzecznie trzeba zwiększyć podaż miejsc w komunikacji publicznej (i ogólnie poprawić jej jakość). Ale jednocześnie niestety, czy się Wam to podoba czy nie, pewne środki przymusu bezpośredniego muszą zostać zastosowane. Sęk w tym, żeby żadne z tych działań nie wyprzedziło drugiego, bo nic z tego wszystkiego nie wyjdzie.
Teraz nurt absurdalny: dlaczego ja mam zachęcać kogoś, komu pasuje znakomicie komunikacja miejska, aby się przesiadł ze swojego samochodu?! Jakby ludzie nie byli takimi egocentrykami i mieli trochę więcej pomyślunku, to by sami doszli do takiego wniosku. Zresztą popatrzmy na Europę Zachodnią. Tam ludzie odchodzą od jeżdżenia w godzinach szczytu swoimi samochodami, bo widzą, że do niczego dobrego to nie prowadzi. Przesiadają się do komunikacji zbiorowej, na swoje własne rowery, chodzą piechotą. U nas każde panisko wiezie majestat swoją lymuzyną i nawet nie pomyśli, że ludzie obok w busie, w warunkach które on uznaje za azjatyckie i niegodne jego wysokości, stoją w korku, między innymi przez niego. Odwrócę kwestię: czy mnie ktoś zachęca, abym najpierw dochodził do przystanku, potem jechał jednym środkiem transportu zbiorowego, potem czekał ileś tam na drugi (mróz nie mróz, upał nie upał), a potem jeszcze szedł ileś tam? Robię to z własnej woli, bo po prostu muszę. Dobra mniejsza już o mnie, mnie na samochód stać, a nie kupuję go jedynie z powodów ideologicznych. Ale co z tymi, których nie stać? Dlaczego oni, nie mając wyboru, są skazywani przez tych, którzy wybór mają, na dalsze wydłużanie czasu spędzanego w podróży? Bo taki mamy ustrój i system polityczny?