Tolerancja i mniejszości

Moderator: Szeregowy_Równoległy

Awatar użytkownika
MeWa
Cukiereczek
Posty: 25176
Rejestracja: 14 gru 2005, 21:34
Lokalizacja: Czachówek Centralny Południowo-Środkowy

Post autor: MeWa » 22 cze 2011, 14:44

Aligator pisze:ogarniasz co mam na myśli?
chyba nie bardzo :roll: podział na mężczyzn, facetów i to, co kobiety gardzą 8-(
STACJA METRA "RATUSZ" POWINNA NAZYWAĆ SIĘ "PLAC BANKOWY"

[size=0]M-1 1 7 9 14 15 182 208 523[/size]

Aligator
Posty: 927
Rejestracja: 17 wrz 2008, 9:34
Lokalizacja: Warsaw/Higashikurume

Post autor: Aligator » 22 cze 2011, 20:02

Nieakceptowanie homoseksualizmu nie ma żadnej racjonalnej przyczyny (poczucie smaku, gust, zasady to mało), i żadnymi racjonalnymi przyczynami nigdy nie było tłumaczone.

Wymienione przeze mnie argumenty są jak najbardziej racjonalną przyczyną.
Jeżeli cierpi moje poczucie subiektywne dobrego smaku - wywołuje obrzydzenie - to jak najbardziej moja niechęć jest racjonalna.
Wiara... jak najbardziej racjonalny argument, jeśli według mojego wyznania homoseksualizm jest obrazą istoty ludzkiej i Boga to dyskusja i irracjonalności odpada. Możesz oczywiście wymuszać tolerancję ale będzie to obraza uczuć religijnych... ;)
Z drugiej strony już przywykłem że logiczne argumenty dla Ciebie logicznymi nie bywają...

Bardzo często jako powód podawany jest lęk o status quo zasad współżycia społecznego, co można uznać za fobię.
Generalnie mnie nie obchodzi status quo zasad współżycia społeczeństwa socjalnego...
Lekceważysz istotę bodźca seksualnego. To, czy dziewczyna jest lesbijką czy nie, nie ma większego znaczenia dla podniecenia (chyba, że narzucone z zewnątrz zasady moralne niedopuszczające myśli o seksie homoseksualnym wrosły w twoją psychikę tak głęboko, że przykryły pożądanie). przy odczuwaniu takiego bodźca wyłączasz całkowicie racjonalizm i rozmyślania o tym, czy dziewczyna nadaje się na partnerkę, czy nie. Na dodatek racjonalizm ten nie uaktywnia się (szczególnie przy braku wiedzy o zależnościach seksualnych) nawet przy wiadomości o homoseksualizmie kobiety. Często facetom wydaje się, że będą w stanie 'nawrócić' je na heteroseksualizm. A rosnąca liczba doświadczeń seksualnych nie ma wiele wspólnego z libido, które jest uwarunkowane fizjologicznie. Co najwyżej rośnie poziom wymaganej stymulacji zewnętrznej (konieczność wprowadzanie gadżetów czy nowych pozycji).

Dobrze że użyłeś sformułowania "facet" bo dzięki temu mogę jak najbardziej się z Tobą zgodzić (facet - ponura żałosna karykatura mężczyzny pozbawiona szacunku do siebie, samokontroli i pewności siebie).

Natomiast mężczyzna postępuje już inaczej ;) - zna swoją wartość i jest wybredny ;)

Powstrzymać się przed przeleceniem jakiejś laski jest ciężko? - Sorry czasem trzeba. Niemiło, owszem ale nie raz już tak robiłem gdy chciałem którąś "ukarać".
Nawracać lesbę? No chyba tylko jakaś karykatura mężczyzny się na coś takiego porywa.
Po co tracić czas i energię skoro tyle innych wokół? (tego kwiatu jest pół światu, lesbę się olewa)...
Widzisz to że wielu "facetów" takie przedsięwzięcia podejmuje świadczy jedynie o tym jak niska jest ich samoocena - ba, ja gdybym dowiedział się że taka lesba ma partnerkę bi to bym wręcz z premedytacją jej ten związek zniszczył bo wiem że dam dziewczynie więcej ;)
Jesteś dość pruderyjny. Ale nie za bardzo rozumiem, czemu ten purytanizm ma służyć - na pewno nie zapewnianiu sobie i innym wysokiej jakości życia.
Wiesz, w sumie od kobiet słyszę wręcz odwrotne opinie. I ciekawe jest to że One wszystkie co do jednej zawsze chcą bym traktował je tak jak je traktuję ;)
A może to ja traktuję Je tak jak one chcą być traktowane?

W każdym razie

Jestem mężczyzną i zdaję sobie sprawę z tego kiedy należy zachowywać się spontanicznie a kiedy zachować umiar - to różni mnie od "facetów".
Na parkiecie mogę tańczyć z dziewczyną "pasodoble", salsę czy tango mogę ją porwać, prowadzić jej ciało tak jak sobie tylko życzę - i wiem że Ona to zaakceptuje i będzie to chłonąć. Mogę wówczas ociekać erotyzmem, zalewać ją falami pożądania i budzić w niej wszelkie pragnienia. W miejscach publicznych jednak gdzie należy okazywać szacunek innym, ów szacunek oraz "twarz" muszą zostać zachowane.
Powiem nawet więcej, kobieta znacznie pozytywniej na takie zachowanie patrzy niż na typa który w miejscach publicznych budzi w Niej dyskomfort.
Rozumiem doskonale że nasze poglądy są w tej kwestii kompletnie różne - tak już bywa gdy spotyka się "Gentleman tradycjonalista" z "Towarzyszem modernistą".

Jesteś dość pruderyjny. Ale nie za bardzo rozumiem, czemu ten purytanizm ma służyć - na pewno nie zapewnianiu sobie i innym wysokiej jakości życia. To, że komuś się coś nie podoba to raczej jego problem, dużym osiągnięciem kulturowym rewolucji seksualnej było postawienie sprawy jako Szczerość i Otwartość Mojego Życia > Osobnicze Fobie i Niechęci Wobec Innych. Dużo wygodniej człowiekowi jest zaakceptować niemiłą dla oczu scenę trwającą chwilę, z którą on sam nie ma nic wspólnego, niż przez całe życie ukrywać swoje pragnienia.

Nie no spoko. Można i tak. Tylko wiesz to działa w dwie strony. Widzę dwóch całujących się facetów, czuję się obrzydzony, podejdę dam w mordę a to że boli i im się nie podoba to ich problem nie? (chociaż wiem wiem to by byłą mowa nienawiści, tylko tak naprawdę to czy homoseksualiści nie używają jej względem oponentów?);)

Rzeczywiście, niewiele kobiet ekscytuje homoseksualny seks. Może dlatego, że kobiety ogólnie lubią zupełnie inną pornografię niż mężczyźni, gdzie ważna jest fabuła i gdzie mogłyby wyobrazić sobie siebie w danej scenerii?

No kurde o czym ty piszesz człowieku.
Myślę że to jaką kobiety lubią pornografię nie ma wpływu na ich skłonności seksualne...
Druga sprawa to fakt że raczej nie bardzo mnie interesuje jaką pornografię one lubią - czy z fabułą czy bez.

Natomiast większości kobiet heteroseksualnych podobają się lesbijki, miały homoseksualne fantazje, a nawet doświadczenia. Przedstawia on sporą wartość - wzajemnego zrozumienia potrzeb trudną do osiągnięcia w seksie z mężczyzną, a także często większą niż przy seksie z mężczyzną przyjemność estetyczną.

Rozumiem że tę część wziąłeś z jakiejś broszurki w której jakaś "pani ekspert" tłumaczyła "facetom" czego od życia oczekuje kobieta ;)
Stary porzuć tego typu publikacje.
Jeśli już kobieta nawet próbowała się bawić w biseksualną - wiem że część miewa takie loty, to i tak nie z powodów jakichś wyniosłych idei typu "zrozumienie" ale po prostu z ciekawości. Spodobało się no ok, pobawi się, znudzi i Jej przejdzie albo nie (w to akurat nie wnikam, jak powiedziałem szkoda czasu i nerw się w to zagłębiać).

Co to za bzdura z uważaniem za godnego pożałowania? Co ma gej wspólnego z niedorajdą? Przecież to jakiś marny stereotyp, w zetknięciu z rzeczywistością rozpływający się.

Hmmm nie wiem czy stereotyp i nie wiem czy marny, ale działa ;)
Kobieta owszem pozwoli homosiowi być w okolicy ale:

01. Nie będzie zabiegać o jego towarzystwo (wręcz odwrotnie), będzie go olewać delikatnie mówiąc - bo zawsze będzie woleć towarzystwo potencjalnego partnera. Krótko mówiąc standardowy schemat w stosunku do samców którzy nie spełniają jej nadziei na bycie partnerem.

02. Jest niedorajdą bo nie prezentuje tego czego kobieta od mężczyzny oczekuje.
Nawet jeśli kobieta jasno tego nie da do zrozumienia, to będzie to widać w Jej zachowaniu.
Nigdy nie widziałem na żywo sytuacji, by dziewczyna po informacji, że facet jest gejem, zaprzestała z nim kontaktu. Wręcz przeciwnie, przy całej jego fajności (w końcu z jakichś powodów się z nim zadawała) dochodzi jeszcze poczucie bezpieczeństwa czystości intencji. Właśnie tak to działa.
Wiesz Kobieta wśród wachlarza uczuć ma też coś takiego jak poczucie winy. Nie powie Ci otwarcie że jej nie interesujesz, powie że chce byście byli przyjaciółmi ;)
Zadawała się? Bo ją interesował. Interesował ją? Bo mógł stać się jej facetem. Nie może nim być dalej? Nie ma powodu utrzymywać znajomości... (Uwierz kobiety naprawdę mają z kim utrzymywać stosunki towarzyskie i z kim rozmawiać o tym "jaki to wczoraj ją ogier odwiedził", nie muszą do tego utrzymywać kontaktu z gejami, poza tym przyjaźń z gejami może odstraszyć potencjalnych partnerów...).
Taka przyjaźń przekształci się w "widywanie na świętego nigdy" i kontakty sms-owe czy inne tego typu badziewie. W końcu dostawał będzie życzenia na święta pisane z automatu do wszystkich "przyjaciół" ;)
Życzę powodzenia.

Poczucie bezpieczeństwa czystości intencji? No sorry teraz to przywaliłeś :D
Czyste intencje to może mieć w stosunku do koleżanek z któymi rozmawia o mężczyznach, ale wobec mężczyzn (nie nie facetów) ma co najmniej nieczyste myśli ;)
Odkąd znam dziewczyny One nigdy nie szukają czystości intencji ;)
Zawsze oceniają Cię i testują z perspektywy potencjalnego partnera na noc (albo na dłużej). Jeśli zapewnisz im komfort psychiczny i zainteresujesz sobą to zdajesz egzamin, jeśli nie... trudno "...zostańmy przyjaciółmi..." ;)
Zrozum kobieta jest tak jak mężczyzna stworzeniem seksualnym, chce tego, myśli o tym nie mniej niż mężczyzna, nawet jeśli o tym nie wspomina w męskiej obecności.
Dlatego nie sztuką jest poderwać kobietę, sztuką jest znaleźć taką z którą chcesz być dłużej (stąd mężczyzna wybrzydza i nie z każą pójdzie do łóżka, niech desperaci walczą o ochłap).
chyba nie bardzo :roll: podział na mężczyzn, facetów i to, co kobiety gardzą 8-(

No ok MeWa specjalnie dla Ciebie.

Mężczyzna - osobnik, samiec, przedstawiający sobą pełnię cech męskich.

Facet - popierdółka o braku pewności siebie, nie posiadająca zasad oczekiwań i celów którymi kierowałby się w życiu. Nieatrakcyjny dla kobiet, podświadomie przez nie pogardzany.
"Spóźniony pociąg przyspieszony relacji xyz, przyjedzie z opóźnieniem ok. 25 minut. Opóźnienie może ulec powiększe... zmianie"

Awatar użytkownika
MeWa
Cukiereczek
Posty: 25176
Rejestracja: 14 gru 2005, 21:34
Lokalizacja: Czachówek Centralny Południowo-Środkowy

Post autor: MeWa » 22 cze 2011, 20:25

Aligator pisze:Wiesz Kobieta wśród wachlarza uczuć ma też coś takiego jak poczucie winy. Nie powie Ci otwarcie że jej nie interesujesz, powie że chce byście byli przyjaciółmi
Zadawała się? Bo ją interesował. Interesował ją? Bo mógł stać się jej facetem. Nie może nim być dalej? Nie ma powodu utrzymywać znajomości... (Uwierz kobiety naprawdę mają z kim utrzymywać stosunki towarzyskie i z kim rozmawiać o tym "jaki to wczoraj ją ogier odwiedził", nie muszą do tego utrzymywać kontaktu z gejami, poza tym przyjaźń z gejami może odstraszyć potencjalnych partnerów...).
Taka przyjaźń przekształci się w "widywanie na świętego nigdy" i kontakty sms-owe czy inne tego typu badziewie. W końcu dostawał będzie życzenia na święta pisane z automatu do wszystkich "przyjaciół"
a Ty skąd masz tak jasno i zdecydowanie wyrobiony pogląd na to, jak kobiety zachowywałyby się wobec przyjaciół-gejów? :szok:
Rozumiem, że jako "prawdziwy mężczyzna" jesteś w stanie wniknąć w psychikę kobiety? Ewentualnie poznałeś ich tyle dużo i tak dobrze, że jesteś w stanie tak zdecydowane sądy wypowiadać?
Ogólnie z Twoich postów bije przekonanie świętości własnych poglądów. Normalnie wyrocznia... Jak dla mnie to na razie jakieś pseudo teorie życiowe i społeczne, a nie poważna diagnoza :dobani:

[ Dodano: Sro 22 Cze, 2011 ]
już pomijam to, że z Twoich poglądów w ogóle wynika, że kobieta nie powinna mieć jakichkolwiek przyjaciół płci męskiej, jeśli ma partnera...
STACJA METRA "RATUSZ" POWINNA NAZYWAĆ SIĘ "PLAC BANKOWY"

[size=0]M-1 1 7 9 14 15 182 208 523[/size]

blinski
Posty: 1310
Rejestracja: 25 kwie 2007, 14:08
Lokalizacja: z domu, po kryjomu

Post autor: blinski » 22 cze 2011, 22:53

Aligator pisze: Wymienione przeze mnie argumenty są jak najbardziej racjonalną przyczyną.
Jeżeli cierpi moje poczucie subiektywne dobrego smaku - wywołuje obrzydzenie - to jak najbardziej moja niechęć jest racjonalna.
Wiara... jak najbardziej racjonalny argument, jeśli według mojego wyznania homoseksualizm jest obrazą istoty ludzkiej i Boga to dyskusja i irracjonalności odpada. Możesz oczywiście wymuszać tolerancję ale będzie to obraza uczuć religijnych... ;)
Z drugiej strony już przywykłem że logiczne argumenty dla Ciebie logicznymi nie bywają...
Subiektywne poczucie dobrego smaku samo przez to że jest subiektywne nie może być racjonalne. W ogóle - racjonalny smak? Z którego ucha to wyciągnąłeś? Próbowałeś kiedyś racjonalnie uzasadniać wyższość smaku jabłka nad bananem albo muzyki elektronicznej nad rockową? Czy ty wiesz o czym mówisz?
A już z wyznaniem i bogiem mnie zastrzeliłeś, bo nie ma niczego mniej racjonalnego niż religia, która sama w sobie jest odpowiedzią człowieka na brak umiejętności racjonalnego wytłumaczenia niektórych zjawisk. Kiedy człowiek posiada wiedzę z dziedziny wcześniej uzupełnianej religią, porzuca religijne eksplanacje. Jeśli tego nie robi, to leży to od racjonalności jak najdalej może. Takie coś jak uczucia religijne to tylko wytwór prawny dla zachowania status quo Kościoła, pod to można podciągnąć wszystko. Bądźmy rozumni i traktujmy to jak należy - jako kruczek prawny, bat na to, co nam się nie podoba, gdy brakuje racjonalnego argumentu właśnie.

Generalnie mnie nie obchodzi status quo zasad współżycia społeczeństwa socjalnego...
Ja nie mówię o tobie, tylko ogóle zjawiska, mniej egocentryzmu.
Dobrze że użyłeś sformułowania "facet" bo dzięki temu mogę jak najbardziej się z Tobą zgodzić (facet - ponura żałosna karykatura mężczyzny pozbawiona szacunku do siebie, samokontroli i pewności siebie).

Natomiast mężczyzna postępuje już inaczej ;) - zna swoją wartość i jest wybredny ;)

Powstrzymać się przed przeleceniem jakiejś laski jest ciężko? - Sorry czasem trzeba. Niemiło, owszem ale nie raz już tak robiłem gdy chciałem którąś "ukarać".
Nawracać lesbę? No chyba tylko jakaś karykatura mężczyzny się na coś takiego porywa.
Po co tracić czas i energię skoro tyle innych wokół? (tego kwiatu jest pół światu, lesbę się olewa)...
Widzisz to że wielu "facetów" takie przedsięwzięcia podejmuje świadczy jedynie o tym jak niska jest ich samoocena - ba, ja gdybym dowiedział się że taka lesba ma partnerkę bi to bym wręcz z premedytacją jej ten związek zniszczył bo wiem że dam dziewczynie więcej ;)


Wiesz, w sumie od kobiet słyszę wręcz odwrotne opinie. I ciekawe jest to że One wszystkie co do jednej zawsze chcą bym traktował je tak jak je traktuję ;)
A może to ja traktuję Je tak jak one chcą być traktowane?

W każdym razie

Jestem mężczyzną i zdaję sobie sprawę z tego kiedy należy zachowywać się spontanicznie a kiedy zachować umiar - to różni mnie od "facetów".
Na parkiecie mogę tańczyć z dziewczyną "pasodoble", salsę czy tango mogę ją porwać, prowadzić jej ciało tak jak sobie tylko życzę - i wiem że Ona to zaakceptuje i będzie to chłonąć. Mogę wówczas ociekać erotyzmem, zalewać ją falami pożądania i budzić w niej wszelkie pragnienia. W miejscach publicznych jednak gdzie należy okazywać szacunek innym, ów szacunek oraz "twarz" muszą zostać zachowane.
Powiem nawet więcej, kobieta znacznie pozytywniej na takie zachowanie patrzy niż na typa który w miejscach publicznych budzi w Niej dyskomfort.
Rozumiem doskonale że nasze poglądy są w tej kwestii kompletnie różne - tak już bywa gdy spotyka się "Gentleman tradycjonalista" z "Towarzyszem modernistą".
Mamy trochę inną optykę. Ty jak widzę większość swoich wypowiedzi poświęcasz sobie, nawet kiedy nie mówisz tego wprost. Nie interesuje mnie za bardzo jaka jest twoja opinia o używaniu wydumanych synonimów 'mężczyzna' i 'facet' (podobnych pierdół o pedałach i gejach czy warszawiakach i warszawianach nasłuchałem i naczytałem się przez lata), to twój matrix, jak to ktoś gdzie indziej ładnie powiedział. Nie interesuje mnie też, co dziewczyny, które znasz, sądzą o twoim zachowaniu w autobusie, a co w tańcu. Interesuje mnie za to, czemu nie możesz pojąć, że i innych to nie interesuje? Dlaczego nie przyjmujesz do wiadomości, że są ludzie, którzy lubią sobie okazywać uczucia w najzwyczajniejszy, ludzki sposób - przytulaniem i całowaniem - i gdzieś mają podział życia na ognistą prywatność i teatrzyk dla mas. Nie rozumiem też, czemu o lesbijkach cały czas wyrażasz się 'lesby', jakby okazanie braku szacunku było twoim obowiązkiem. Taki z ciebie dżentelmen jak ze mnie papista.

Nie no spoko. Można i tak. Tylko wiesz to działa w dwie strony. Widzę dwóch całujących się facetów, czuję się obrzydzony, podejdę dam w mordę a to że boli i im się nie podoba to ich problem nie? (chociaż wiem wiem to by byłą mowa nienawiści, tylko tak naprawdę to czy homoseksualiści nie używają jej względem oponentów?);)
Nie dość, że użyjesz przemocy fizycznej, to spowodowane to będzie przesłankami o wadze żadnej. Ja bym ci za to wlepił tydzień prac społecznych. W jaki sposób twoje obrzydzenie ma być tu w ogóle istotne: raz - jest emocją krótkotrwałą, dwa - negatywną. W porównaniu z wyrażaniem emocji długotrwałej i pozytywnej - miłości, przywiązania, pożądania - nie ma być co nawet przez chwilę brana pod uwagę.

No kurde o czym ty piszesz człowieku.
Myślę że to jaką kobiety lubią pornografię nie ma wpływu na ich skłonności seksualne...
Druga sprawa to fakt że raczej nie bardzo mnie interesuje jaką pornografię one lubią - czy z fabułą czy bez.
To nie był związek przyczynowy, tylko dwa efekty mające tę samą przyczynę.
Rozumiem że tę część wziąłeś z jakiejś broszurki w której jakaś "pani ekspert" tłumaczyła "facetom" czego od życia oczekuje kobieta ;)
Stary porzuć tego typu publikacje.
Jeśli już kobieta nawet próbowała się bawić w biseksualną - wiem że część miewa takie loty, to i tak nie z powodów jakichś wyniosłych idei typu "zrozumienie" ale po prostu z ciekawości. Spodobało się no ok, pobawi się, znudzi i Jej przejdzie albo nie (w to akurat nie wnikam, jak powiedziałem szkoda czasu i nerw się w to zagłębiać).

Hmmm nie wiem czy stereotyp i nie wiem czy marny, ale działa ;)
Kobieta owszem pozwoli homosiowi być w okolicy ale:

01. Nie będzie zabiegać o jego towarzystwo (wręcz odwrotnie), będzie go olewać delikatnie mówiąc - bo zawsze będzie woleć towarzystwo potencjalnego partnera. Krótko mówiąc standardowy schemat w stosunku do samców którzy nie spełniają jej nadziei na bycie partnerem.

02. Jest niedorajdą bo nie prezentuje tego czego kobieta od mężczyzny oczekuje.
Nawet jeśli kobieta jasno tego nie da do zrozumienia, to będzie to widać w Jej zachowaniu.

Wiesz Kobieta wśród wachlarza uczuć ma też coś takiego jak poczucie winy. Nie powie Ci otwarcie że jej nie interesujesz, powie że chce byście byli przyjaciółmi ;)
Zadawała się? Bo ją interesował. Interesował ją? Bo mógł stać się jej facetem. Nie może nim być dalej? Nie ma powodu utrzymywać znajomości... (Uwierz kobiety naprawdę mają z kim utrzymywać stosunki towarzyskie i z kim rozmawiać o tym "jaki to wczoraj ją ogier odwiedził", nie muszą do tego utrzymywać kontaktu z gejami, poza tym przyjaźń z gejami może odstraszyć potencjalnych partnerów...).
Taka przyjaźń przekształci się w "widywanie na świętego nigdy" i kontakty sms-owe czy inne tego typu badziewie. W końcu dostawał będzie życzenia na święta pisane z automatu do wszystkich "przyjaciół" ;)
Życzę powodzenia.

Poczucie bezpieczeństwa czystości intencji? No sorry teraz to przywaliłeś :D
Czyste intencje to może mieć w stosunku do koleżanek z któymi rozmawia o mężczyznach, ale wobec mężczyzn (nie nie facetów) ma co najmniej nieczyste myśli ;)
Odkąd znam dziewczyny One nigdy nie szukają czystości intencji ;)
Zawsze oceniają Cię i testują z perspektywy potencjalnego partnera na noc (albo na dłużej). Jeśli zapewnisz im komfort psychiczny i zainteresujesz sobą to zdajesz egzamin, jeśli nie... trudno "...zostańmy przyjaciółmi..." ;)
Zrozum kobieta jest tak jak mężczyzna stworzeniem seksualnym, chce tego, myśli o tym nie mniej niż mężczyzna, nawet jeśli o tym nie wspomina w męskiej obecności.
Dlatego nie sztuką jest poderwać kobietę, sztuką jest znaleźć taką z którą chcesz być dłużej (stąd mężczyzna wybrzydza i nie z każą pójdzie do łóżka, niech desperaci walczą o ochłap).
To jest przerażające, jak dorosły facet z dużego miasta może być niewyedukowany seksualnie i społecznie. Twoje wyobrażenie funkcjonowania umysłu kobiety to miks filmu erotycznego, rozmowy na piwie z kumplami, wątków męsko-damskich z prawicowej prozy futurystycznej i własnych marzeń. Nie wiem, co ty robiłeś tyle lat bez kontaktu z ludźmi, ale wychowałeś się na niezłego socjopatę. Nie da się niestety odnieść do twojego wywodu konkretnie, bo jest to po prostu zbiór anegdotek, mniejsza o to czy prawdziwych czy nie, przefiltrowanych przez wybujałe ego. Ale człowieku, to jest, like, naprawdę scarry.

Awatar użytkownika
Gronostaj
Posty: 1201
Rejestracja: 13 gru 2005, 22:31

Post autor: Gronostaj » 22 cze 2011, 22:56

(treść usunięta przez autora)

Awatar użytkownika
Bastian
Sułtan Maroka
Posty: 36666
Rejestracja: 13 gru 2005, 14:08
Lokalizacja: Gdzieś tam na północy...

Post autor: Bastian » 22 cze 2011, 23:37

A mnie jeszcze bardziej przeraża to, że rzeczywiście jest niemało kobiet, którym takie poglądy (także na nie same) nie przeszkadzają.
Honi soit qui mal y pense... Chemia teraz doszła do wspaniałych wyników. Robią wiewiórki z aminokwasów. Kir Bułyczow
Gdzieś tam może i jest prawda, ale kłamstwa tkwią w naszych głowach. Terry Pratchett
Darmowy ser znajduje się tylko w pułapkach na myszy. Kir Bułyczow

blinski
Posty: 1310
Rejestracja: 25 kwie 2007, 14:08
Lokalizacja: z domu, po kryjomu

Post autor: blinski » 22 cze 2011, 23:44

Bastian pisze:A mnie jeszcze bardziej przeraża to, że rzeczywiście jest niemało kobiet, którym takie poglądy (także na nie same) nie przeszkadzają.
Myślę, że najczęściej może to wynikać z braku obycia i świadomości, że można inaczej. Jadnak rozszerzanie patologii na ogół i próby przekonywania, że to ogół należy dostosować do patologii, to dla mnie aberracja, świadczy o głębokiej alienacji społecznej.

Awatar użytkownika
MeWa
Cukiereczek
Posty: 25176
Rejestracja: 14 gru 2005, 21:34
Lokalizacja: Czachówek Centralny Południowo-Środkowy

Post autor: MeWa » 23 cze 2011, 0:01

wiesz - miłośnik, chwalący za każdym razem japoński system gospodarczy i tamtejsze rozwiązania itp., może mieć nieco inne spojrzenie na społeczeństwo :P
STACJA METRA "RATUSZ" POWINNA NAZYWAĆ SIĘ "PLAC BANKOWY"

[size=0]M-1 1 7 9 14 15 182 208 523[/size]

blinski
Posty: 1310
Rejestracja: 25 kwie 2007, 14:08
Lokalizacja: z domu, po kryjomu

Post autor: blinski » 23 cze 2011, 0:16

MeWa pisze:wiesz - miłośnik, chwalący za każdym razem japoński system gospodarczy i tamtejsze rozwiązania itp., może mieć nieco inne spojrzenie na społeczeństwo :P
aha, no to już rozumiem - naoglądał się hentai :P

Awatar użytkownika
Bastian
Sułtan Maroka
Posty: 36666
Rejestracja: 13 gru 2005, 14:08
Lokalizacja: Gdzieś tam na północy...

Post autor: Bastian » 23 cze 2011, 0:26

Chyba dyskusja zbyt skręciła w stronę argumentów ad personam. Czego byśmy nie sądzili o poglądach Aligatora, nie upoważnia nas to chyba do dogłębnej analizy jego osobowości, zwłaszcza tutaj =;
Honi soit qui mal y pense... Chemia teraz doszła do wspaniałych wyników. Robią wiewiórki z aminokwasów. Kir Bułyczow
Gdzieś tam może i jest prawda, ale kłamstwa tkwią w naszych głowach. Terry Pratchett
Darmowy ser znajduje się tylko w pułapkach na myszy. Kir Bułyczow

Awatar użytkownika
MeWa
Cukiereczek
Posty: 25176
Rejestracja: 14 gru 2005, 21:34
Lokalizacja: Czachówek Centralny Południowo-Środkowy

Post autor: MeWa » 23 cze 2011, 0:41

oj to był żart przecież ;)
STACJA METRA "RATUSZ" POWINNA NAZYWAĆ SIĘ "PLAC BANKOWY"

[size=0]M-1 1 7 9 14 15 182 208 523[/size]

blinski
Posty: 1310
Rejestracja: 25 kwie 2007, 14:08
Lokalizacja: z domu, po kryjomu

Post autor: blinski » 23 cze 2011, 10:10

Bastian pisze:Chyba dyskusja zbyt skręciła w stronę argumentów ad personam. Czego byśmy nie sądzili o poglądach Aligatora, nie upoważnia nas to chyba do dogłębnej analizy jego osobowości, zwłaszcza tutaj =;
Przecież widać, ze to żarty, i to na dodatek nie obraźliwe. Oczywiście moja pierwsza reakcja na zaprezentowaną wizję stosunków męsko-damskich żartem nie była, podobnie jak klarująca się z niej moim zdaniem socjopatia.

Aligator
Posty: 927
Rejestracja: 17 wrz 2008, 9:34
Lokalizacja: Warsaw/Higashikurume

Post autor: Aligator » 23 cze 2011, 17:37

Subiektywne poczucie dobrego smaku samo przez to że jest subiektywne nie może być racjonalne. W ogóle - racjonalny smak? Z którego ucha to wyciągnąłeś? Próbowałeś kiedyś racjonalnie uzasadniać wyższość smaku jabłka nad bananem albo muzyki elektronicznej nad rockową? Czy ty wiesz o czym mówisz?
Widzisz znów zadziałałeś emocjonalnie, zamiast logicznie. No ale ok. W takim razie napiszę tak.
Czy jeśli czyimś subiektywnym zdaniem homoseksualizm jest normą to ja obiektywnie mam go przyjąć za normę? Czy ma jakiś obiektywny cel istnienie tego typu interakcji? Z logicznego punktu widzenia istotą seksu jest prokreacja. Odczuwanie przyjemności jest już tylko kwestią subiektywną...



A już z wyznaniem i bogiem mnie zastrzeliłeś, bo nie ma niczego mniej racjonalnego niż religia, która sama w sobie jest odpowiedzią człowieka na brak umiejętności racjonalnego wytłumaczenia niektórych zjawisk. Kiedy człowiek posiada wiedzę z dziedziny wcześniej uzupełnianej religią, porzuca religijne eksplanacje.

Pamiętaj, nauka to bestia o dwóch głowach - bologia do dziś opiera się jedynie na hipotezach - przedstawiając je jako pewniki (faktycznie nie są niczym nie poparte - choćby teoria ewolucji), z kolei fizycy, chemicy i matematycy należą do grona osób najczęściej wierzących w istnienie absolutu (bo wszechświat jest "zbyt doskonały" w sensie matematycznym by jego istnienie określać mianem wielkiego przypadku).



Jak wcześniej wspomniałem mamy kompletnie inne poglądy... na innych podstawach je opieramy.
Dla mnie osoby wierzącej w byt ostateczny, logiczne jest postępowanie takie a nie inne, wyznawanie zasad takich a nie innych i dążenie do życia w pewien sposób.
Dla Ciebie moje życie może się przedstawiać jako absurd - zwłaszcza jeśli (a najprawdopodobniej zważywszy na Twoją linię argumentów) jesteś anostykiem/ateistą.



Na tym wzajemne wycieczki zakończmy. Fakt jest jeden W moim wypadku istnieje tolerancja dla zachowań odmiennych (tolerować nie oznacza pochwalać i stawiać ich na równi z własnym systemem wartości).
To jak Ty się do sprawy odnosisz pozostawiam Tobie, aczkolwiek widzę że
mamy tu do czynienia z tendencją zniszcz "katoli" bo ograniczają...


Takie coś jak uczucia religijne to tylko wytwór prawny dla zachowania status quo Kościoła, pod to można podciągnąć wszystko. Bądźmy rozumni i traktujmy to jak należy - jako kruczek prawny, bat na to, co nam się nie podoba, gdy brakuje racjonalnego argumentu właśnie.

Wiesz, odrzuć na chwilę antyklerykalizm i zastanów się czy na pewno kościoła. Na te same uczucia religijne powoła się żyd, muzłumanin, shintoista czy scientysta... więc na przyszłość daruj sobie komentarze na temat kościół to kościół tamto (na marginesie gdyby spojrzeć w historię to okres gdy kościół miał realny wpływ na formę prowadzonej polityki były jednak bardziej cywilizowane niż okresy wcześniejsze i późniejsze - ale to już na inną dyskusję).



Ja nie mówię o tobie, tylko ogóle zjawiska, mniej egocentryzmu.
Widzisz uważałem że dyskutujemy ad persona. Jeśli jednak tak stawiasz sprawę, ok na przyszłość będę się odnosił w formie bezosobowej.

Mamy trochę inną optykę. Ty jak widzę większość swoich wypowiedzi poświęcasz sobie, nawet kiedy nie mówisz tego wprost
.


Widzisz myślę że dyskutując najlepiej opierać się na własnych spostrzeżeniach. Stąd często odnoszę się do moich obserwacji.

Interesuje mnie za to, czemu nie możesz pojąć, że i innych to nie interesuje? Dlaczego nie przyjmujesz do wiadomości, że są ludzie, którzy lubią sobie okazywać uczucia w najzwyczajniejszy, ludzki sposób - przytulaniem i całowaniem - i gdzieś mają podział życia na ognistą prywatność i teatrzyk dla mas.

A czemu Ty nie potrafisz pojąć, zaakceptować faktu że komuś nie będzie to odpowiadało? Że nie zawsze należy pokazywać innym swój indywidualizm?
Prawisz bardzo często puste frazesy o tym jak to należy myśleć o słabszych, jak wartościowi są ludzie bez względu na to jakie posiadają poglądy, jak należy dbać o to żeby "każdemu było dobrze". A tutaj wychodzisz wręcz z oburzeniem gdy śmiałem stwierdzić że należy czasem pomyśleć o czyichś niekoniecznie zgodnych z Twoimi - wartościach, o czyimś poglądzie na życie i potrafić zachować powściągliwość choćby po to żeby jakiś dziadek czy babcia nie musiała się męczyć w autobusie.
I Ty mi raczyłeś przy innej okazji zarzucać brak etyki i niemoralne podejście do ludzi? Nic tylko pogratulować.

Nie dość, że użyjesz przemocy fizycznej, to spowodowane to będzie przesłankami o wadze żadnej. Ja bym ci za to wlepił tydzień prac społecznych.
Owszem użyję przemocy fizycznej, ale czym to się będzie różniło od przemocy psychicznej na ludziach o odmiennych poglądach dla której oczekujesz legitymizacji?


W jaki sposób twoje obrzydzenie ma być tu w ogóle istotne: raz - jest emocją krótkotrwałą, dwa - negatywną. W porównaniu z wyrażaniem emocji długotrwałej i pozytywnej - miłości, przywiązania, pożądania - nie ma być co nawet przez chwilę brana pod uwagę.
01. Nie wiesz czy jest to emocja długotrwała i pozytywna - parka całująca się na stacji metra może być równie dobrze wieloletnim związkiem bądź dwójką obcych ludzi jadących na niezobowiązujący sex pozbawiony jakichś górnolotnych emocji i uczuć - ot czysty zwierzęcy magnetyzm pozbawiony jakiejkolwiek wzniosłości.

02. Nie odbieraj prawa ludziom do posiadania swoich własnych emocji.
Czy są one pozytywne czy negatywne mają równe prawo istnieć - to czyni nas ludźmi.
To jest przerażające, jak dorosły facet z dużego miasta może być niewyedukowany seksualnie i społecznie. Twoje wyobrażenie funkcjonowania umysłu kobiety to miks filmu erotycznego, rozmowy na piwie z kumplami, wątków męsko-damskich z prawicowej prozy futurystycznej i własnych marzeń. Nie wiem, co ty robiłeś tyle lat bez kontaktu z ludźmi, ale wychowałeś się na niezłego socjopatę. Nie da się niestety odnieść do twojego wywodu konkretnie, bo jest to po prostu zbiór anegdotek, mniejsza o to czy prawdziwych czy nie, przefiltrowanych przez wybujałe ego. Ale człowieku, to jest, like, naprawdę scarry.
Może i mógłbym się zastanawiać tu nad tym co napisałeś (aczkolwiek rąbiesz od rzeczy jak się patrzy) gdyby nie to że moralizujesz mnie będąc człowiekiem który akceptuje i legitymizuje prawo do okradania innych. Człowiek który z jednej strony opowiada się za ideą egalitarymu i tolerancji by za chwilę pisać z premedytacją jak to dobrze że można obecnie gnębić czyjeś wartości poprzez ekspozycję samego siebie zawsze i wszędzie.
Patrząc na całokształt poglądów ktróe prezentujesz i brak człowieczeństwa/empatii na które się powołujesz na każdym kroku (ba w których obronie oficjalnie występujesz), dyskwalifikujesz się jako jakikolwiek autorytet mogący mnie krytykować. Tyle w temacie.
Ps. Nie wiem czy jestem antyspołeczny, ja bym powiedział raczej że prezentuję podejście obojętne, jak ktoś chce mnie znać to nie będę się mu podlizywał...

Może i więcej, ale nie jestem przekonana, czy dałbyś takiej dziewczynie właśnie to, czego by chciała i potrzebowała... :D
Ale przecież nie Ty "Gronostajko" masz się o tym przekonywać nieprawdaż? ;)

A ja myślę, że to jaką lubią pornografię wynika z ich skłonności seksualnych. Nie odwrotnie.


Widzisz koleżanko "Gronostajko" to samo miałem na myśli, może troszkę niezręcznie ubrałem to w słowa. Gdybyś raczyła spojrzeć do czego się odniosłem w rozmowie z dyskutantem w tym kawałku wypowiedzi to byś rozumiała lepiej moje intencje.

Mam wielu kumpli gejów. Jeśli się z kimś koleguję/przyjaźnię, to wisi mi i powiewa jego orientacja seksualna. Zależy mi na kimś - to o niego "zabiegam", jak to ująłeś. Proste.

A czy ja o czymś innym mówiłem? Potwierdziłaś jedynie to co napisałem. Przestą cie Cię interesować jako potencjalny partner, Twoje relacje z nim kompletnie się rozluźniają.
Nie wiem jak dokładnie wyglądają Twoje z "kolegami" nie wnikam w to bo nie jest to moja sprawa. Ale zastanów się tylko nad jednym - nie oczekuję odpowiedzi (zwłaszcza nie odpowiedzi na przekór) - czy oczekujesz tego by należeli do Twojego "wewnętrznego kręgu"/najbliższego otoczenia i czy jest to dla Ciebie zawsze wygodne, tudzież nie krępujące.
Być może nie jest, może się i tak zdarzyć - tu przyznam rację że kobiety są indywidualne i wyjątki wiadomo się zdarzają.

Dziwne znasz dziewczyny.

A Ty nie obcinasz mężczyzn przy poznawaniu? nie interesuje Cię co może się w nich kryć? :)
No nie powiesz mi chyba że nie?? ;) - Kilkanaście sekund sondowania i oceny czy przystojniak itd. :)

Cóż, życie bywa brutalne i wymaga czasem czynów heroicznych. :>
Ano bywa. Ale nikt nie powiedział że będzie łatwo prawda? :)

A mnie jeszcze bardziej przeraża to, że rzeczywiście jest niemało kobiet, którym takie poglądy (także na nie same) nie przeszkadzają.
Co tu dużo mówić, po prostu tak to działa, też kompletnie nie mogłem tego kiedyś zrozumieć i szczerze do dziś nie ogarniam - kobiecy umysł to tajemnica można tylko zachowanie przewidzieć ;)

wiesz - miłośnik, chwalący za każdym razem japoński system gospodarczy i tamtejsze rozwiązania itp., może mieć nieco inne spojrzenie na społeczeństwo :P
Ale niekoniecznie patrzeć na nie po japońsku nieprawdaż?? :P
Swoją drogą tamten kraj niestety upadł parę dekad temu, teraz to raczej społeczne pokurcze, jakieś takie trochę niedojdy, choć technicznie stanowią potęgę ;) - aczkolwiek Europie do nich wcale nie jest tak daleko, mówię o strefie społecznej.
aha, no to już rozumiem - naoglądał się hentai :P

Przyganiał kocioł garnkowi?? ;)
Chyba dyskusja zbyt skręciła w stronę argumentów ad personam. Czego byśmy nie sądzili o poglądach Aligatora, nie upoważnia nas to chyba do dogłębnej analizy jego osobowości, zwłaszcza tutaj =;

Ależ Bastianie, ja mam duży dystans do samego siebie. Trzeba potrafić śmiać się również z siebie nieprawdaż?? :)
"Spóźniony pociąg przyspieszony relacji xyz, przyjedzie z opóźnieniem ok. 25 minut. Opóźnienie może ulec powiększe... zmianie"

blinski
Posty: 1310
Rejestracja: 25 kwie 2007, 14:08
Lokalizacja: z domu, po kryjomu

Post autor: blinski » 23 cze 2011, 19:00

Aligator pisze: Widzisz znów zadziałałeś emocjonalnie, zamiast logicznie. No ale ok. W takim razie napiszę tak.
Czy jeśli czyimś subiektywnym zdaniem homoseksualizm jest normą to ja obiektywnie mam go przyjąć za normę? Czy ma jakiś obiektywny cel istnienie tego typu interakcji? Z logicznego punktu widzenia istotą seksu jest prokreacja. Odczuwanie przyjemności jest już tylko kwestią subiektywną...
Nie mówiłem o normach. Normy zachowań seksualnych nie mogą być żadnym wskaźnikiem przy ustalaniu prawa, ponieważ prawo nie zajmuje się takimi kwestiami. Nie jest też sensowne roztrząsanie celu istnienia czegoś, co po prostu istnieje. Równie dobrze można uznać za nonsensowne istnienie nocy, ponieważ wtedy jest ciemno i zużywa się więcej energii. Ale co ma z tego wynikać, że uznasz coś za bezcelowe? Poza tym żeby uznać za logiczny cel istnienia seksu prokreację, trzeba uznać, że natura pomyliła się, dając z seksu przyjemność (jej istnienie nie jest kwestią subiektywną, sama przyjemność - owszem). A podważając to, przekroczyłbyś o parę tysięcy mil granicę rozumu.
Do tego, sprowadzasz sens istnienia związku do a)prokreacji b)zachodzącej między obojgiem danych partnerów. Lekceważysz zupełnie istniejący dzisiejszy (wczorajszy zresztą też) porządek, wg którego prokreacja jest tylko opcją oraz możliwe jest in vitro i adopcja. Proszę cię, dyskutujmy o stanie faktycznym, a nie wyobrażonym dzisiejszych społeczeństw, bo to nie będzie miało nawet minimum sensu.

Jak wcześniej wspomniałem mamy kompletnie inne poglądy... na innych podstawach je opieramy.
Dla mnie osoby wierzącej w byt ostateczny, logiczne jest postępowanie takie a nie inne, wyznawanie zasad takich a nie innych i dążenie do życia w pewien sposób.
Dla Ciebie moje życie może się przedstawiać jako absurd - zwłaszcza jeśli (a najprawdopodobniej zważywszy na Twoją linię argumentów) jesteś anostykiem/ateistą.

Na tym wzajemne wycieczki zakończmy. Fakt jest jeden W moim wypadku istnieje tolerancja dla zachowań odmiennych (tolerować nie oznacza pochwalać i stawiać ich na równi z własnym systemem wartości).
To jak Ty się do sprawy odnosisz pozostawiam Tobie, aczkolwiek widzę że
mamy tu do czynienia z tendencją zniszcz "katoli" bo ograniczają...
Nie ma czegoś takiego jak 'dla mnie logiczne'. Występuje związek przyczynowo-skutkowy albo nie. Zasady jakie wyznajesz to twoja sprawa i danych ramach prawnych możesz z tym robić co chcesz. Nie ma żadnej tendencji 'zniszcz katoli', jest za to pragnienie odizolowania religii od prawa, polityki, kwestii społecznych. Katolicyzm, jak każde wyznanie, powinien w świeckim państwie stanowić OSOBNICZY kompas moralny, gdzie w zetknięciu ze sprzecznością ze świeckim prawem musi przegrać. Tylko tyle i aż tyle.

Wiesz, odrzuć na chwilę antyklerykalizm i zastanów się czy na pewno kościoła. Na te same uczucia religijne powoła się żyd, muzłumanin, shintoista czy scientysta... więc na przyszłość daruj sobie komentarze na temat kościół to kościół tamto (na marginesie gdyby spojrzeć w historię to okres gdy kościół miał realny wpływ na formę prowadzonej polityki były jednak bardziej cywilizowane niż okresy wcześniejsze i późniejsze - ale to już na inną dyskusję).
Mówiąc 'kościół', mam na myśli jakikolwiek. Oczywiście w Polsce, z racji wieloletniej hegemonii, kościół katolicki powinien być szczególnie kontrolowany a jego zapędy do wyznaczania standardów moralnych hamowane dużo mocniej niż w przypadku innych. jako że jest na uprzywilejowanej pozycji. To się nazywa dyskryminacja pozytywna i czekam cierpliwie, kiedy zostanie wprowadzona w życie. Nie ma to nic w spólnego z niszczeniem, chodzi o wyrównanie szans dostępu różnych wyznań w walce o sumienie obywateli.

Widzisz myślę że dyskutując najlepiej opierać się na własnych spostrzeżeniach. Stąd często odnoszę się do moich obserwacji.
Dobrze, ale zdecyduj się - mówisz o swoim życiu, czy porządku funkcjonowania świata? Wiesz, skala jest trochę inna.

A czemu Ty nie potrafisz pojąć, zaakceptować faktu że komuś nie będzie to odpowiadało? Że nie zawsze należy pokazywać innym swój indywidualizm?
Prawisz bardzo często puste frazesy o tym jak to należy myśleć o słabszych, jak wartościowi są ludzie bez względu na to jakie posiadają poglądy, jak należy dbać o to żeby "każdemu było dobrze". A tutaj wychodzisz wręcz z oburzeniem gdy śmiałem stwierdzić że należy czasem pomyśleć o czyichś niekoniecznie zgodnych z Twoimi - wartościach, o czyimś poglądzie na życie i potrafić zachować powściągliwość choćby po to żeby jakiś dziadek czy babcia nie musiała się męczyć w autobusie.
I Ty mi raczyłeś przy innej okazji zarzucać brak etyki i niemoralne podejście do ludzi? Nic tylko pogratulować.
Różnimy się tym, że dla ciebie to są puste frazesy, dla mnie realny cel, do którego należy dążyć wyznaczając takie a nie inne standardy. Nigdy nie będziesz lepszym człowiekiem, jeśli z góry założysz, że próbować nie ma sensu, bo nie dosięgniesz ideału. Nie chodzi o ideał, ale o podążanie w dobrym kierunku.
Tak, podtrzymuję swój zarzut. Jeśli w konflikcie są interesy dwóch stron, należy się zastanowić, która racja opiera się na a)pozytywnych b)osobniczo istotnych przesłankach. Niechęć do czegoś nie jest pozytywną przesłanką, powinna zawsze przegrywać z dobrą wolą. Osobniczo jakikolwiek publiczny gest, jeśli nie jest skierowany bezpośrednio wobec tego kogoś, nie ma dla tego kogoś znaczenia. Jeśli ma, to jest to zwykłe wścibstwo, próba przejęcia kontroli nad czyimś życiem, przykładem egocentryzmu - w końcu dlaczego ktoś, znajdując się w miejscu publicznym uważa, że to on ma być punktem odniesienia wszystkiego, co się dzieje w okół? Tolerowanie takich postaw byłoby wzmacnianiem negatywnych, szkodliwych społecznie zwyczajów.
Owszem użyję przemocy fizycznej, ale czym to się będzie różniło od przemocy psychicznej na ludziach o odmiennych poglądach dla której oczekujesz legitymizacji?
Przemoc fizyczna jest realna. Jeśli realna jest tutaj psychiczna wobec kogoś, kto nie był jej celem, to czy to nie jest wg ciebie problem tego kogoś? Czy jeśli ktoś zostanie realnie psychicznie skrzywdzony przez widok wypadku drogowego, to ma on prawo mieć pretensje do uczestników wypadku? Nie wydaje ci się takie skupianie na sobie trochę dziwne i nie na miejscu?
01. Nie wiesz czy jest to emocja długotrwała i pozytywna - parka całująca się na stacji metra może być równie dobrze wieloletnim związkiem bądź dwójką obcych ludzi jadących na niezobowiązujący sex pozbawiony jakichś górnolotnych emocji i uczuć - ot czysty zwierzęcy magnetyzm pozbawiony jakiejkolwiek wzniosłości.

02. Nie odbieraj prawa ludziom do posiadania swoich własnych emocji.
Czy są one pozytywne czy negatywne mają równe prawo istnieć - to czyni nas ludźmi.
Samo zbliżenie się jest emocją pozytywną, to, jaki jest to związek, należy do sfery prywatnej. Nie odbieram ludziom prawa do posiadania emocji. Ale jako ludzi od zwierząt odróżnia nas to, że jesteśmy w stanie ocenić swoje emocje i sami siebie zganić za te złe, zamiast głupio się tłumaczyć atawizmami.
Może i mógłbym się zastanawiać tu nad tym co napisałeś (aczkolwiek rąbiesz od rzeczy jak się patrzy) gdyby nie to że moralizujesz mnie będąc człowiekiem który akceptuje i legitymizuje prawo do okradania innych. Człowiek który z jednej strony opowiada się za ideą egalitarymu i tolerancji by za chwilę pisać z premedytacją jak to dobrze że można obecnie gnębić czyjeś wartości poprzez ekspozycję samego siebie zawsze i wszędzie.
Patrząc na całokształt poglądów ktróe prezentujesz i brak człowieczeństwa/empatii na które się powołujesz na każdym kroku (ba w których obronie oficjalnie występujesz), dyskwalifikujesz się jako jakikolwiek autorytet mogący mnie krytykować. Tyle w temacie.
Ps. Nie wiem czy jestem antyspołeczny, ja bym powiedział raczej że prezentuję podejście obojętne, jak ktoś chce mnie znać to nie będę się mu podlizywał...
Twoja antyspołeczność wyraża się w całym twoim niezrozumieniu motywów działań ludzkich i ich potrzeb. Nie rozumiesz, że tolerancja nie oznacza tolerowania wszystkiego jak leci ale wszystkiego oprócz tego, co tolerancji przeszkadza się rozwijać (podobnie jak naturalnym jest w demokracji piętnowanie procesów antydemokratycznych). 'Gnębienie czyichś wartości' rozumiesz jako nienadawanie im priorytetu, ustanowienie jednymi z wielu. Empatia ma być tutaj skierowana tylko w jednym kierunku.
A ocenę twojego wywodu o kobietach podtrzymuję - dawno nie czytałem czegoś tak żałosnego pisanego na serio, nawet na prawicowych forach, i żadne zaklinanie rzeczywistości w rodzaju 'rąbiesz od rzeczy' tego nie zmieni.

Aligator
Posty: 927
Rejestracja: 17 wrz 2008, 9:34
Lokalizacja: Warsaw/Higashikurume

Post autor: Aligator » 01 lip 2011, 11:19

Nie ma żadnej tendencji 'zniszcz katoli', jest za to pragnienie odizolowania religii od prawa, polityki, kwestii społecznych. Katolicyzm, jak każde wyznanie, powinien w świeckim państwie stanowić OSOBNICZY kompas moralny, gdzie w zetknięciu ze sprzecznością ze świeckim prawem musi przegrać. Tylko tyle i aż tyle.
Właśnie udowodniłeś tezę którejk próbowałeś zaprzeczyć.
Katolicyzm to tylko i aż religia. Jak każda religia tworzy własny system zachowań społecznych, moralnych, gospodarczych, prawnych.
Nie sposób na ten przykłąd oczekiwać że Katolik będzie uznawał prawo ustanowione przez ludzi gdy te prawo będzie sprzeczne z religią... w innych dziedzinach jest podobnie.
Stąd jasno widać, nie ma możliwości by oddzielić katolicyzm od polityki czy prawa (z resztą to samo występuje w innych społęczeńśtwach wierzących - hinduizm, islam, animizm, judaizm)...
Krótko mówiąc, dla osoby wierzącej (bez względu na wyznanie) państwo laickie jest państwem upadłym - jego prawa nie uznaje gdy tylko zachodzi sprzeczność z tym co mówi religia (wręcz ma obowiązek prawo ludzkie wówczas odrzucić i zachować lojalność wobec Boga/Bogów).
To że ludzie wychodzą z pomysłąmi pokroju twojego poglądu świadczy tylko o tym jak płytka jest ich świadomość w kwestii religii.
Skracając:
Jeśli chcesz stworzyć społęczeństwo świeckie musisz zniszczyć jakiekolwiek wyznania - bo jeśli będą one istniały to będą wraz z nimi istniały sprzeczne ze świeckimi systemy wartości i w efekcie odmienne zasady któymi kierują się ludzie.
Myślę że to definitywnie zamyka temat.

To się nazywa dyskryminacja pozytywna i czekam cierpliwie, kiedy zostanie wprowadzona w życie. Nie ma to nic w spólnego z niszczeniem, chodzi o wyrównanie szans dostępu różnych wyznań w walce o sumienie obywateli.

Nie oszukuj ludzi i sam siebie. Równouprawnienia wyznań się doczekałeś, lecz to zgodnie z Twoimi poglądami za mało. Oczekujesz znacznie więcej - społęczeńśtwa w pełni laickiego, a tego jak wywnioskować możesz z akapitu powyżej nie osiągniesz równouprawnieniem religii...
Skończ oszukiwać siebie i innych, skończ słodzić.

Dobrze, ale zdecyduj się - mówisz o swoim życiu, czy porządku funkcjonowania świata? Wiesz, skala jest trochę inna.
Świat zawsze postrzegasz subiektywnie. Z drugiej strony skala może jest inna ale zjawiska postępujące równolegle w skali "makro" potwierdzone w skali "mikro" mogę uznać za wyjątek potwierdzający regułę.

Różnimy się tym, że dla ciebie to są puste frazesy, dla mnie realny cel, do którego należy dążyć wyznaczając takie a nie inne standardy. Nigdy nie będziesz lepszym człowiekiem, jeśli z góry założysz, że próbować nie ma sensu, bo nie dosięgniesz ideału. Nie chodzi o ideał, ale o podążanie w dobrym kierunku.

Różnimy się kompletnie poglądami i sposobem postrzegania świata - myślę że to po krótce tłumaczy wszystko.
Próbowanie bycia lepszym jest jak najbardziej pozytywne - różnica polega na tym że nasze systemy wartości warunkują co uznajemy za "dobre" i "lepsze".
Tu kończę bo nie ma sensu o tym dłużej dyskutować.
Przemoc fizyczna jest realna. Jeśli realna jest tutaj psychiczna wobec kogoś, kto nie był jej celem, to czy to nie jest wg ciebie problem tego kogoś? Czy jeśli ktoś zostanie realnie psychicznie skrzywdzony przez widok wypadku drogowego, to ma on prawo mieć pretensje do uczestników wypadku? Nie wydaje ci się takie skupianie na sobie trochę dziwne i nie na miejscu?
Przemoc psychiczna również jest realna - no przynajmniej tak twierdzą "specjaliści" ;)
Moim zdaniem to ogólnie konsekwencje jakie kogoś spotykają są jego problemem.
Tak samo w kwestii fizycznej jak i psychicznej.
Różnica polega tylko na tym czy sam siebie jesteś w stanie kontrolować aby z Twojej woli nie uprzykrzać życia innym.


Nie rozumiesz, że tolerancja nie oznacza tolerowania wszystkiego jak leci ale wszystkiego oprócz tego, co tolerancji przeszkadza się rozwijać (podobnie jak naturalnym jest w demokracji piętnowanie procesów antydemokratycznych).
I tu kolejne przekłąmanie. Tolerować oznacza dosłownie "znosić", "przecierpieć" i odnosi się właśnie do wszelkiego zachowania (albo coś tolerujesz albo nie tolerujesz, inaczej być nie może).
Natomiast to o czym Ty napisałeś to już segregacja przez wzgląd na to co komuś odpowiada a co nie i z tolerancją nie ma wiele wspólnego.

Oczywiście zdaję sobie w pełni sprawę że zaraz będziesz się tu o tym produkował że należy szkodliwe rzeczy piętnować ale tym samym udowodnisz że nie masz nic wspólnego z tolerancją a społęczeństwo wolne to według Ciebie takie w którym istnieje tylko jedna, "Twoja" racja.

Z nas dwóch ja mam przynajmniej tyle przyzwoitości że nie ukrywam mojego punktu spojrzenia i tego że dzielę ludzi na wartościowych i tych bez wartości - za co z resztą przypiąłeś mi łatę "socjopaty". Pytanie tylko kto jest większym socjopatą:
Ja - wymagając i nie ukrywając że segreguję swoje otoczenie i swoje znajomości
czy Ty - ukrywając swoją socjopatię, odrazę i brak tolerancji pod płaszczem walki o absurd zwany "społecznym egalitaryzmem".

A ocenę twojego wywodu o kobietach podtrzymuję - dawno nie czytałem czegoś tak żałosnego pisanego na serio, nawet na prawicowych forach, i żadne zaklinanie rzeczywistości w rodzaju 'rąbiesz od rzeczy' tego nie zmieni.
A myśl/pisz w tej kwestii co chcesz. Nie zmieni to istniejącego stanu rzeczy.
Jak wspomniałem wcześniej, w dziedzinie moralności czy etyki nie stanowisz dla mnie żadnego autorytetu z którego zdaniem powinienem się liczyć.
"Spóźniony pociąg przyspieszony relacji xyz, przyjedzie z opóźnieniem ok. 25 minut. Opóźnienie może ulec powiększe... zmianie"

ODPOWIEDZ