Bezrobocie w Polsce

Moderator: Szeregowy_Równoległy

jacek
Zbanowany
Posty: 4807
Rejestracja: 14 lip 2006, 10:18
Lokalizacja: Ten co dostał zakaz pisania, bo pogocika upodlił

Post autor: jacek » 25 wrz 2006, 23:20

R-11 Kleszczowa pisze:
Nordyk110 pisze:Ja jestem prywatny, nie przedsiębiorca ,ale zatrudniam parę osób.
Ciekawy dla mnie temat.
Za ciężką pracę ludzie zarabiają u mnie ok.3000 pln.
Ale cięko mi znależć nowych ludzi.
Zapewne poszukujesz wykwalfikowanych pracowników. IMHO takich trudniej czasem znaleźc. Bo od młodych wymaga się 20 lat i 30 lat doświadczenia :/
Przede wszystkim powinni coś sobą reprezentować i mieć chęc do pracy.
Pytanie o zarobkach powinno być na końcu.

Awatar użytkownika
Frencher
Zgryźliwy Tetryk
Posty: 2689
Rejestracja: 21 gru 2005, 23:42

Post autor: Frencher » 25 wrz 2006, 23:22

Nordyk110 pisze:Za ciężką pracę ludzie zarabiają u mnie ok.3000 pln.
A kogo szukasz i jakie masz oczekiwania kwalifikacyjne? I jakie oferujesz warunki pracy (tzn. liczba i przedziały godzinowe pracy, i sposób naliczania wynagrodzenia). To są bardzo istotne szczegóły.

Napisz kogo szukasz, a znajdę kilka osób i mogę podesłać (oczywiście jeżeli nie są to jakieś kosmiczne wymagania, z pracą po 16 godzin na dobę i w miejscu wyglądającym jak obóz pracy).

[ Dodano: 2006-09-25, 23:26 ]
jacek pisze:Pytanie o zarobkach powinno być na końcu.
Zarobi na końcu powiadasz – w M1 Marki szukają pracownika hali – pensja minimum krajowe, i najlepiej student zaoczny (bo taki jest tańszy w zatrudnianiu), weekendy najlepiej jak wszystkie pracujące (co już się kłuci z samą ideą zatrudniania studenta zaocznego), a w tygodniu pełna dyspozycyjność i gotowośc pracy poza swoimi zmianami jako nadgodziny i jeden dzień tygodniowo wolny. Chcesz pracować :?:
Odwagą nie jest bycie takim jak inni - odwagą jest bycie sobą

jacek
Zbanowany
Posty: 4807
Rejestracja: 14 lip 2006, 10:18
Lokalizacja: Ten co dostał zakaz pisania, bo pogocika upodlił

Post autor: jacek » 25 wrz 2006, 23:26

Predator pisze:
Nordyk110 pisze:Za ciężką pracę ludzie zarabiają u mnie ok.3000 pln.
A kogo szukasz i jakie masz oczekiwania kwalifikacyjne? I jakie oferujesz warunki pracy (tzn. liczba i przedziały godzinowe pracy, i sposób naliczania wynagrodzenia). To są bardzo istotne szczegóły.

Napisz kogo szukasz, a znajdę kilka osób i mogę podesłać (oczywiście jeżeli nie są to jakieś kosmiczne wymagania, z pracą po 16 godzin na dobę i w miejscu wyglądającym jak obóz pracy).
No widzisz.
Jeszcze nie wiesz co to za praca,a już stawiasz głupie warunki.
Podobnie twoja koleżanka,jak opisujesz że za 1000 pracować nie będzie, czyli ona chce zarabiać , a nie pracować.Bo skoro jej tak żle i szuka pracy od pół roku, to powinna iść do pracy za 1000, a w między czasie szukać czegoś lepszego.
Ona z kolei woli siedzieć i nic nie robić, czyli tzw;nierób.

Awatar użytkownika
Frencher
Zgryźliwy Tetryk
Posty: 2689
Rejestracja: 21 gru 2005, 23:42

Post autor: Frencher » 25 wrz 2006, 23:30

jacek pisze: Podobnie twoja koleżanka,jak opisujesz że za 1000 pracować nie będzie, czyli ona chce zarabiać , a nie pracować.
Wiesz – każdy człowiek ma godność.
Odwagą nie jest bycie takim jak inni - odwagą jest bycie sobą

jacek
Zbanowany
Posty: 4807
Rejestracja: 14 lip 2006, 10:18
Lokalizacja: Ten co dostał zakaz pisania, bo pogocika upodlił

Post autor: jacek » 25 wrz 2006, 23:33

Predator pisze:
jacek pisze: Podobnie twoja koleżanka,jak opisujesz że za 1000 pracować nie będzie, czyli ona chce zarabiać , a nie pracować.
Wiesz – każdy człowiek ma godność.
I co z tej godności,pieniędzy nie będzie,a to ostatnio ponoć najważniejsze?

Awatar użytkownika
Nordyk110
Posty: 1624
Rejestracja: 06 sty 2006, 21:32

Post autor: Nordyk110 » 25 wrz 2006, 23:34

Moje wymagania

Kultura osobista
Praca przeważnie 8- 18,czasem krócej czasem dłużej ,rzadko w soboty ,ale kilka razy w roku niedziela lub noc ,i wyjazdy w Polskę .
W czasie przyuczenia do zawodu [ok 1 roku] płaca ok.1250 .Wzrasta co kwartał.

Awatar użytkownika
Frencher
Zgryźliwy Tetryk
Posty: 2689
Rejestracja: 21 gru 2005, 23:42

Post autor: Frencher » 25 wrz 2006, 23:37

jacek pisze:
Predator pisze: Wiesz – każdy człowiek ma godność.
I co z tej godności,pieniędzy nie będzie,a to ostatnio ponoć najważniejsze?
Dlatego już jej nakręcam stanowisko urzędnicze w Urzędzie Skarbowym – lada dzień dotychczasowy etat się podwoi, i tę samą pracę będą robiły dwie osoby – zgadnij kogo przyjmą :?: :-$

Kokosów tam miała nie będzie, ale 1200 na rękę zarobi, i nikt nad nią stał jak niewolnikiem nie będzie.

[ Dodano: 2006-09-25, 23:43 ]
Nordyk110 pisze:Moje wymagania

Kultura osobista
Praca przeważnie 8- 18,czasem krócej czasem dłużej ,rzadko w soboty ,ale kilka razy w roku niedziela lub noc ,i wyjazdy w Polskę .
I widzisz – tu już jest pierwszy haczyk. Większość osób słysząc takie hasło od razu zwiewa, bo w większości firm wygląda to tak że szef daje zlecenie że pracownik ma gdzieś jechać na drugi koniec Polski i coś załatwić, - a jak tam trafi, czym dojedzie, gdzie będzie spał i ile to będzie kosztować to już jest mało istotne – jak się uda odzyskać pełne poniesione koszty od firmy to już cud.

Liczy się wykonanie zadania.
Odwagą nie jest bycie takim jak inni - odwagą jest bycie sobą

jacek
Zbanowany
Posty: 4807
Rejestracja: 14 lip 2006, 10:18
Lokalizacja: Ten co dostał zakaz pisania, bo pogocika upodlił

Post autor: jacek » 25 wrz 2006, 23:55

Za wykonane zadania dostaje się nagrode,czyli wypłate.
Koleżanka w Urzędzie Skarbowym na pewno będzie szczęsliwa,wymarzona praca na państwowym garnuszku,wszystkie świadczenia,soboty wolne,kawa,herbata i klienta można zlekceważyć.
Już to widzę jak ją stare baby co tam sa od zawsze się nią wyręczają i gonią z kata w kąt z teczuszkami.Nie chciała za 1000,to za 1250 nabierze doświadczenia biegając po schodach.

Dennis
Posty: 2346
Rejestracja: 09 sty 2006, 15:25
Lokalizacja: Bemowo niegdyś

Post autor: Dennis » 26 wrz 2006, 12:20

Bastian pisze:A jeszcze częściej nie wymagają żadnej pracy. Bezrobocie mentalne, ot co.
Akurat po Tobie, wykształconym człowieku, mającym takie warunki pracy i płacy, jakie masz, nie spodziewałbym się tego typu podejścia do sprawy :!: Tak wiem, nie chcesz mieć przypiętej łatki komucha, jak ja :P, ale przejrzyj na oczy (i nie równaj poziomem w dół, do jacusia :D ). W tej sprawie w pełni zgadzam się z wiewiórą: to się powoli zmienia (a mówiliście, że rząd nie da rady obniżyc bezrobocia :P), ale jeszcze niedawno bardzo wielu pracowników, szczególnie niewykwalifikowanych, było traktowanych jak niewolnicy. Zresztą hipermarkety to nadal są niemal obozy pracy. Ale gros małych firm niewiele się różni od nich. Owszem, specjalistę - drogowca, to teraz każdy przyjmie i to za grubą kapuchę. Ale popatrz na ochroniarzy, kierowców, sekretarki etc. I całą gamę innych grup zawodowych - co im się proponuje. Szczególnie miejscowi nie chcą pracować za psie pieniądze i dlatego są tępieni. Bo przyjezdny, poza wynajmem pokoju z pięcioma innym na spółkę, ponosi relatywnie niskie koszty utrzymania. Np. tacy robotnicy budowlani z Mławy. Jednym samochodem jeżdżą w pięciu, w tyluż wynajmuja kawalerkę, żrą to, co od "łojców" przywiozą, byle do wypłaty starczyło... to i mogą sobie pozwolić na pracę za 800 PLN miesięcznie. Przeciętny warszawiak nie może, bo mu na życie nie wystarczy, o jakimkolwiek spłacaniu kredytów nie wspominając (aaa, zapomniałem, że Ciebie ten temat nie dotyczy ;-) ). Dlatego stawia wyższe wymagania i w efekcie długo pracy znaleźć nie może. Przypuszczam, że miejscowi "w terenie" są w jeszcze gorszej sytuacji #-o Czasami zachowujesz się i gadasz jak prawdziwy "wykształciuch" (wg definicji "krwawego Ludwika") 8-[

[ Komentarz dodany przez: Bastian: 2006-09-26, 12:51 ]
Wyciąłem treści skierowane bezpośrednio do innego dyskutanta i zawierające argumenty ad personam. Proszę o ich unikanie w dyskusji.

Tm
Posty: 7559
Rejestracja: 13 gru 2005, 21:27
Lokalizacja: Boskie Buenos

Post autor: Tm » 26 wrz 2006, 12:40

no cóż- duże bezrobocie to i w pracownikach mozna przebierać, oferowanie takich warunków świadczy o tym, że ktos sie na nie decyduje
Poza tym jest jeszcze nieumijętność radzenia sobie. W tych wszystich popegeerowskich wsiach od conajmniej dwóch pokoleń oduczano dbania o swoje. Miałem okazję popracować w firmie mieszczącej się w dawnym kołchozie. Obok stały bloczki byłych pracowników, ale w okolicy wsie były normalne. W blockach tych stała ktłownia i za PRLu zakład dawał węgiel, jak wszystko upadło przez krótki czas mieszkańcy sami składali się na węgiel, ale po kolei przsetawali płacić- skutek jest taki, że piec nadaje się na złom, a w akżdym mieszkaniu jest inny system ogrzewania- jeden ma lektryczne, drugi przebił sobie dziure w ścianie i zamontowal komin, trzeci cos jeszcze innego. Jeżeli tak jest pod Warszawą, to co sie dzieje w zachodmiopomorskim, gdzie sprowadzono ludzi już na takie i trwa to od kilkudziesięciu lat. Nie dziwne, że teraz gdy nie ma juz kto zadbać nie umieja sobie poradzic.
აბგდევზთიკლმნოპჟრსტუფქღყშჩცძწჭხჯჰ
абвгґдеєжзиіїйклмнопрстуфхцчшщюяь
ابتثجحخدذرزسشصضطظعغفقكلمنهويةى

Awatar użytkownika
Bastian
Sułtan Maroka
Posty: 36646
Rejestracja: 13 gru 2005, 14:08
Lokalizacja: Gdzieś tam na północy...

Post autor: Bastian » 26 wrz 2006, 13:18

U nas chyba większy problem jest nie z wielkością bezrobocia, a z jego strukturą ludnościową i geograficzną. Mamy ludzi, którzy pracują za grosze, choć mogliby wykonywać "ambitniejszą" robotę. Z drugiej strony - mamy wyraźne braki wśród pracowników rzeczywiście niewykwalifikowanych, ale zdolnych do roboty. Mnóstwo jest takich, których po prostu nie ma sensu zatrudniać, bo do pracy się nie nadają żadnej.
Honi soit qui mal y pense... Chemia teraz doszła do wspaniałych wyników. Robią wiewiórki z aminokwasów. Kir Bułyczow
Gdzieś tam może i jest prawda, ale kłamstwa tkwią w naszych głowach. Terry Pratchett
Darmowy ser znajduje się tylko w pułapkach na myszy. Kir Bułyczow

Awatar użytkownika
Bastian
Sułtan Maroka
Posty: 36646
Rejestracja: 13 gru 2005, 14:08
Lokalizacja: Gdzieś tam na północy...

Post autor: Bastian » 26 wrz 2006, 13:58

Małe "co nieco" tytułem suplementu do dyskusji. Było w "Dużym Formacie" parę tygodni temu.

To oczywiście tylko wycinek rzeczywistości. Ale całkiem ciekawy wycinek.

Obrazek
Mają najwyższe bezrobocie w Polsce i pełno pracy

Joanna Wojciechowska, 2006-09-15, ostatnia aktualizacja 2006-09-15 12:55

Od zaraz mogłam zostać nauczycielką. Od wtorku fryzjerką, sprzedawczynią w sklepie zoologicznym i kucharką w barze Geniusz. Od środy chciał mnie sklep spożywczy i myjnia samochodowa, od piątku kapela objazdowa Sami Swoi. Burmistrz dawał pracę dopiero za tydzień, ale za to w urzędzie.

W braniewskim pośredniaku zażądałam niemożliwego. - Wiem, że jest już 4 września i właśnie zaczynają się w szkołach lekcje, ale może jest w okolicy praca dla polonistki? - spytałam już w progu. Był pochmurny poniedziałek, krople z mokrej parasolki kapały na podłogę, z chustki, którą owinęłam się od wiatru, wystawał mi tylko czubek nosa.

Myślałam, że urzędniczka wyrzuci mnie za drzwi, bo przecież wakaty w szkołach obsadzane są latem, a polonistek od lat jest w Polsce za dużo. Ale urzędniczka wcale się nie zdziwiła, tylko podsunęła mi krzesło, a z szuflady biurka wyciągnęła mapę powiatu braniewskiego. - O tu, wieś Lechowo pod Pieniężnem - rozłożyła mi plan przed nosem.- Trochę daleko, ale tu jest numer telefonu do dyrektora - wsunęła mi do ręki kartkę.

Zadzwoniłam. Mogłam zacząć od zaraz. Za szesnaście godzin lekcyjnych dyrektor dawał na rękę 700-800 zł. - Niech pani przyjeżdża, dogadamy się. Poprzednia polonistka właśnie rodzi, a dzieci w szkole nie ma komu uczyć - namawiał.

Prosto z pośredniaka poszłam do urzędu miasta. Udając dziewczynę, która przeprowadza się za pracą do Braniewa, chciałam zapisać się na wizytę do burmistrza. - Burmistrz właśnie rozmawia z radnymi, ale jak pani chce, to już może wejść do Jerzego Maziarza, jego zastępcy - zaproponowała sekretarka. Weszłam. Wiceburmistrz przeglądał gazetę.

- Mam wyższe humanistyczne wykształcenie, trochę umiem pisać, może jest jakaś praca w ratuszu? - nie kryłam celu wizyty.

- Rosyjski pani zna? - spytał Maziarz, odkładając gazetę.

- Znam.

- Jakiś zachodni język? Wszystko jedno jaki.

- Angielski.

- Za tydzień ogłaszamy konkurs na urzędnika do promocji miasta. Proszę złożyć papiery. Jeszcze nie wiem jakie, więc dam pani wizytówkę z numerem służbowej komórki. Proszę zadzwonić pod koniec tygodnia.

Gdy wyszłam z urzędu, dochodziło południe. Jeszcze tego samego dnia Eugeniusz Palenceusz, właściciel baru Geniusz, obiecał, że zadzwoni, gdy będzie potrzebował pomocy w kuchni ("lada dzień, moja droga, lada dzień"), a szefowa zakładu fryzjerskiego przy ul. Kościuszki zgodziła się przyjąć mnie na staż.

We wtorek znalazłam posadę w następnym zakładzie fryzjerskim, sklepie zoologicznym, a w budce z zapiekankami potrzebowali kogoś do rozwożenia jedzenia na zamówienie. Gdy weszłam do sklepu spożywczego na obrzeżach miasteczka, dochodziła już czternasta. - Wiatr dziś głowy urywa, a pani pracy szuka? Nieźle musisz być, kobieto, zdesperowana... - użaliła się nade mną pulchna kierowniczka. - To co? Jutro pani zacznie?

Dawała 800 zł na rękę, pracować miałam osiem godzin dziennie, co druga niedziela wolna.

W środę rano znalazłam pracę w myjni samochodowej. Szefowa płaciła 3 zł na godzinę, ale przekonałam ją, żeby dała mi złotówkę więcej. Miałam pracować od godz. 8 do 17, mogłam zacząć od razu.

W piątek na braniewskim rynku Jerzy Walak, kierownik elbląskiej kapeli objazdowej Sami Swoi, dawał mi 500 zł na rękę za sprzedawanie kaset jego zespołu. - Tylko życie cygańskie, jeździmy po całym kraju. Ale zapewniam ci wikt i dach nad głową w podróży - namawiał. Dawał też służbową czapkę w kratkę.

Gdybym była mężczyzną, zwłaszcza mającym pojęcie o budowlance, ofert pracy miałabym znacznie więcej.

Wolą przemycać, niż wstawać do pracy

Braniewo to miasteczko, jakich w Polsce tysiące: dwie główne ulice, zapuszczony dworzec, mnóstwo szmateksów, w centrum zabytkowy kościół. Od lat panuje tu najwyższe bezrobocie w Polsce: pod koniec lipca pracy nie miało 37,7 proc. mieszkańców powiatu. To ponad dwa razy więcej, niż wynosi średnia krajowa.

Dlaczego tu tylu bezrobotnych? - Za dawnego ustroju mieliśmy w okolicy dużo PGR-ów, większość bezrobotnych to ich dawni pracownicy - tłumaczy Jerzy Welke, dyrektor braniewskiego urzędu pracy. - Poza tym w latach '90 padło kilka dużych zakładów, m.in. firma budowlana i garbarnia. Pracowało w nich po kilkaset osób. Na miejsce tych zlikwidowanych firm nie powstał żaden tak duży zakład.

Są też inne powody wysokiej stopy bezrobocia w miasteczku. Dyrektor pośredniaka nazywa je mentalnymi. - Nie ma co kryć: tutaj ludzie nie garną się do pracy - mówi Welke. - Wolą całe dnie przesiadywać w domu i utrzymywać się z zapomogi albo jeździć na granicę. O tym, że nie zarobią tak na swoją emeryturę, w ogóle nie myślą. I nie ma sposobu, by im to uświadomić. Wiedzą swoje i już.

Z Braniewa do przejścia z obwodem kaliningradzkim w Gronowie jest tylko dziesięć kilometrów. Wprawny przemytnik tam i z powrotem obróci w kilka godzin. Na sprzedaży rosyjskiego paliwa i papierosów zarabia się sto złotych dziennie. - Mrówki wolą kilka razy w tygodniu pojechać na przemyt, niż codziennie wstawać do pracy i zasuwać po osiem godzin - przyznaje wiceburmistrz Maziarz. - W Braniewie tysiąc złotych to dobra pensja, więc zysk z przemytu jest nieporównywalnie wyższy niż legalne zarobki.

Z przemytu żyją starzy i młodzi. Większość z nich oficjalnie jest bezrobotna.

SMS: zwalniam się!

Pracy w Braniewie szukałam z ogłoszeń: dzwoniłam pod numery podane w lokalnych gazetach, czytałam kartki przyklejone na witryny. Większość potencjalnych pracodawców była szczerze zmartwiona, gdy w końcu przyznawałam się, że tak naprawdę nie szukam pracy, tylko sprawdzam, jak wygląda w miasteczku sytuacja bezrobotnych.

- Bezrobotnych? Chyba leniów! - obruszyła się jedna z rozmówczyń. - Przecież nasi bezrobotni tak szukają pracy, żeby jej nie znaleźć! I zaczęła sypać przykładami. Kilka miesięcy temu przyszła do jej baru kobieta pod pięćdziesiątkę. Płakała, darła włosy z głowy i pokazywała nieopłacony rachunek za prąd. "Odetną mi światło, jak dzieci będą się uczyć? A mam czworo!" - rozpaczała. Więc od razu dostała fartuch, miotłę i zabrała się do porządków. Przychodziła do pracy przez dwa dni, trzeciego poprosiła o wypłatę z góry. Dostała pieniądze i wróciła dopiero po dwóch miesiącach.

Albo taka historia: matka trójki dzieci błaga o zatrudnienie "tylko na tyle, żeby uzyskać prawo do zasiłku dla bezrobotnych". Przez dwa tygodnie szefowa perswadowała jej, że dla własnego dobra powinna pracować cały czas, bo pensja jest wyższa niż zasiłek, a poza tym pracując, zarabia na emeryturę. - Wydawało mi się, że ją przekonałam. Ale gdy przepracowała tyle, ile potrzebowała, wysłała mi SMS, że się zwalnia! Od tej pory, jak mi ktoś mówi, że chce pracować "choć kilka miesięcy", od razu go gonię!

Nie mogłam uwierzyć w te historie, opowiedziałam je dyrektorowi pośredniaka.

Dyrektor chwilę pomilczał, położył dłonie na blacie biurka i patrząc mi w oczy, wycedził: "Wcale mnie to nie dziwi". A potem opowiedział, jak wyglądała giełda pracy dla budowlańców zorganizowana w połowie sierpnia przez jego urząd. Zaproszenia na spotkanie z szefami trzech dużych firm budowlanych rozesłano do pięćdziesięciu mężczyzn. Na rozmowy stawiło się czterdziestu. - I zamiast się cieszyć, że robota sama do nich przychodzi, to kombinowali. Jeden mówił, że chory, drugi - że dzieci nie ma z kim zostawić, trzeci - że on się do budowy domów nie nadaje, bo ma lęk wysokości - opowiada Welke.

Z czterdziestu budowlańców, którzy przyszli na spotkanie, oferty pracy przyjęło trzynastu. - Ale to nie znaczy, że oni do tej pracy przyszli - uściśla dyrektor. - W jednej firmie miało pracować siedmiu chłopa, a w wyznaczony dzień stawiło się dwóch.

Bezrobotni budowlańcy tak zdenerwowali dyrektora pośredniaka, że właśnie wzywa ich do siebie na dywanik. Jak się któryś solidnie nie wytłumaczy, jest skreślany z listy bezrobotnych.

Sprzątaczka nie chce się pobrudzić

W Braniewie mieszkałam w pensjonacie, w którym były kłębki kurzu w każdym kącie. Gdy przyjechałam w poniedziałek, kuchenka gazowa w ogólnodostępnej kuchni pochlapana była sosem, gdy wyjeżdżałam w piątek, te same plamy nadal otaczały palnik. Kuchenny kosz na śmieci nie był wcale opróżniany, choć odpadki się z niego wysypywały. Nie mogłam się temu nadziwić, bo codziennie po pensjonacie krzątała się sprzątaczka.

O swoich rozterkach w luźnej rozmowie opowiedziałam sympatycznej restauratorce. - Czemu się pani dziwi? - nie mogła zrozumieć. - Jak się pracownikowi palcem nie pokaże, to sam nic nie zrobi. A nawet jak się pokaże, to czasem będzie za mało. Dowód? Kilka dni temu kazałam kelnerowi przyjść do pracy w białej koszuli. "Będzie u nas oficjalny bankiet" - tłumaczyłam mu pół dnia. Rano chłopak przyszedł w koszuli w czerwono-grafitowe ciapki. Założył ją nie dlatego, że nie miał innej, ale dlatego, że odebrał moje polecenie jako fanaberię. Kazałam mu założyć koszulę męża. Więc pani się dziwi, że sprzątaczka z pensjonatu nie chce się pobrudzić? Do mnie przychodzą na praktyki dziewczyny z technikum gastronomicznego, które nawet cebuli nie są w stanie obrać. Dlaczego? Bo na paznokciach mają kilkucentymetrowe tipsy i one są dla nich ważniejsze niż praktyczna nauka zawodu!

Krzesło w warzywniaku

Bożena i Zdzisław Antkowiakowie, sympatyczna para po czterdziestce, prowadzą w centrum Braniewa sklep zoologiczny. Oprócz małych zwierząt i rybek sprzedają karmy, zabawki, akcesoria do pielęgnacji. Dziewczyna, która pracuje u nich od kilku lat, z powodu ciąży właśnie idzie na długie zwolnienie i Antkowiakowie szukają zastępstwa. Powiadomili urząd pracy i wywiesili ogłoszenie w witrynie. - Już mam tego dość - przyznała się szefowa. - Większość ludzi, którzy przychodzą rzekomo zainteresowani pracą, tylko marnuje nam czas! Zwłaszcza ci, których wysłał urząd pracy. Wchodzą, rozglądają się po sklepie, chwilę rozmawiają i już więcej się nie pojawiają...

U Antkowiaków w sklepie łącznie z premią za dobre utargi można zarobić tysiąc złotych. Trzeba pracować w soboty, ale za to w niedziele i święta właściciele sklepu biorą na siebie sprzątanie klatek i karmienie zwierząt.

Sprzedawców nie mogą też znaleźć właściciele sklepów spożywczych. - Ciężko kogoś znaleźć, bo w naszej branży trzeba się napracować; nadźwigać, nawystawiać, nabiegać po sklepie - opowiadała mi kierowniczka, która się dziwiła, że w brzydką pogodę szukam pracy. - Panie wolą posadę w meblowym czy odzieżowym. Tam całe dnie można stać z założonymi rękoma albo rozwiązywać krzyżówki, bo klientów jak na lekarstwo.

Walczą o młode pokolenia

W Braniewie do pracy nie garną się nie tylko dawni pracownicy PGR-ów, ale też ich dzieci (najwięcej miejscowych bezrobotnych ma od 24 do 40 lat). - Chociaż ogłoszenia o spotkaniach klubu pracy, na których uczymy m.in. redagowania podań o pracę i CV, piszemy na jaskrawych kartonach, nikt na nie nie przychodzi - przyznaje dyrektor pośredniaka. - Gdy zapraszamy młodych do udziału w bezpłatnych kursach, słyszymy, że "to się nie opłaca, a w ogóle to po co ten urząd istnieje?".

Gdy wyszłam z gabinetu dyrektora, przed pokojem, w którym rejestrują bezrobotnych, zaczepiła mnie młoda, ładna dziewczyna. Nie umiała wypełnić prostego formularza. Pomagałam jej, a ona opowiadała: - Rok temu skończyłam gimnazjum, teraz zapisałam się do liceum dla dorosłych. Pochodzę tam tylko ze dwa miesiące, żeby się nauczyć angielskiego, bo moja siostra za kilka dni jedzie do Anglii i mnie ściągnie.

- W dwa miesiące chcesz się nauczyć języka? - nie dowierzałam.

- Bystra jestem - obruszyła się dziewczyna.

Nikt nie wie, ilu mieszkańców Braniewa wyjechało na Zachód. Wszyscy mówią, że dużo.


Szukamy ziemi obiecanej

BRANIEWO

Mieszkańców: 18 300. Stopa bezrobocia: 37,7 proc. Metr kwadratowy mieszkania kosztuje: 1,2-2 tys. zł.

W miasteczku są cztery szkoły podstawowe, dwa gimnazja, trzy szkoły zasadnicze zawodowe, trzy licea ogólnokształcące, siedem techników i liceów zawodowych oraz szkoła policealna. W miasteczku nie ma basenu, kino działa kilka razy w tygodniu, są trzy pizzerie. Największymi pracodawcami (zatrudniają ponad sto osób) są: miejscowy browar, szpital, firma produkująca okna i firma spedycyjna.
Honi soit qui mal y pense... Chemia teraz doszła do wspaniałych wyników. Robią wiewiórki z aminokwasów. Kir Bułyczow
Gdzieś tam może i jest prawda, ale kłamstwa tkwią w naszych głowach. Terry Pratchett
Darmowy ser znajduje się tylko w pułapkach na myszy. Kir Bułyczow

Awatar użytkownika
Frencher
Zgryźliwy Tetryk
Posty: 2689
Rejestracja: 21 gru 2005, 23:42

Post autor: Frencher » 26 wrz 2006, 14:22

Tylko widzisz Bastianie – to co podajesz to są przypadki ekstremalne, a raczej trzeba skupić się na realiach – nie zawsze jest tak że osoba długo bezrobotna jest jak przykładowy pijak który stoi na rogu ulicy, i do pracy się nie nadaje.

Masz przykład: Na ulicy Lisa Kuli w Markach jest warzywniak,. Pracuje tam dziewczyna około 26 lat. Pracuje co drugi dzień po 12 godzin, a jeżeli zmiana wypada w piątek, to i automatycznie ma się też sobotę pracującą. Zaplecza żadnego – nawet dostępu do toalety nie ma. Cały dzień siedzi na zewnątrz sklepu i sprzedaje. Przerwa na posiłek ewentualnie jak nie ma klientów, bo jest sama więc nikt jej nie zastąpi. Dostaje pensję najniższą krajową, i jeszcze jest zmuszona być w pełnej dyspozycji, i jak potrzeba to przez 2 tygodnie zasuwała dzień w dzień po 12 godzin.

To jest tylko jeden przykład, ale podobne warunki pracy są w wielu małych sklepach i punktach usługowych na terenie całego kraju.
Wielu prywatnych pracodawców traktuje ludzi jak niewolników, i za 800zł miesięcznie chcą mieć pracownika gotowego stawić się o każdej porze dnia i nocy do pracy, i takiego który jak potrzeba to przepracuje kilkadziesiąt godzin pod rząd.

I sprawa druga: osoby zawodowo zajmujące się pośrednictwem pracy otwarcie mówią, iż wielu pracodawców oferuje praktycznie niewolnicze warunki pracy na poziomie minimum socjalnego, a oczekują ludzi wykwalifikowanych na poziomie inżynierów.
A przed młodymi ludźmi (choćby takimi jak w moim wieku) stawia się wręcz zaporowe wymagania, albo daje jak najmniej.

Mam na studiach zaocznych wiele przykładów takiego podejścia – jak prywaciarze słyszą że ktoś ma zajęcia w weekend i chce wolne, to wręcz dochodzi do awantur, choć pracodawcy wiedzieli kogo zatrudniają, a takie coś jak straszenie zwolnieniem gdy osoba się nie stawi do pracy jest na porządku dziennym. Zresztą moja koleżanka jedna tak miała – została zwolniona bo przyszła do szkoły zamiast do pracy, i wybrała sesję na uczelni, ni stanie za ladą – teraz się sądzi w sądzie pracy.

To jest właśnie Polska.
Odwagą nie jest bycie takim jak inni - odwagą jest bycie sobą

Awatar użytkownika
Bastian
Sułtan Maroka
Posty: 36646
Rejestracja: 13 gru 2005, 14:08
Lokalizacja: Gdzieś tam na północy...

Post autor: Bastian » 26 wrz 2006, 14:33

"Mój" przykład nie był ekstremalny, wielekroć czytałem o takich sytuacjach.

Nie zamierzam też stwierdzić, że "twój" przypadek jest odosobniony. Też się z takimi spotykałem. Mnie dziwi, czemu ludzie się na taką pracę godzą.

I tu właśnie rzecz do zastanowienia: czemu ta dziewczyna musi tam siedzieć? Z wielką chęcią bym się dowiedział czegoś o jej sytuacji, warunkach życiowych. Jest jedyną żywicielką rodziny? Co robi jej mąż? Może ona tam haruje, bo on "nie może znaleźć" pracy? Wtedy dopiero byśmy byli mądrzy. To są indywidualne przypadki, ale czysta statystyka podpowiada, że często tak właśnie musi się dziać.
Honi soit qui mal y pense... Chemia teraz doszła do wspaniałych wyników. Robią wiewiórki z aminokwasów. Kir Bułyczow
Gdzieś tam może i jest prawda, ale kłamstwa tkwią w naszych głowach. Terry Pratchett
Darmowy ser znajduje się tylko w pułapkach na myszy. Kir Bułyczow

Dennis
Posty: 2346
Rejestracja: 09 sty 2006, 15:25
Lokalizacja: Bemowo niegdyś

Post autor: Dennis » 26 wrz 2006, 15:07

Bastian pisze:"Mój" przykład nie był ekstremalny, wielekroć czytałem o takich sytuacjach.

Nie zamierzam też stwierdzić, że "twój" przypadek jest odosobniony. Też się z takimi spotykałem. Mnie dziwi, czemu ludzie się na taką pracę godzą.

I tu właśnie rzecz do zastanowienia: czemu ta dziewczyna musi tam siedzieć? Z wielką chęcią bym się dowiedział czegoś o jej sytuacji, warunkach życiowych. Jest jedyną żywicielką rodziny? Co robi jej mąż? Może ona tam haruje, bo on "nie może znaleźć" pracy? Wtedy dopiero byśmy byli mądrzy. To są indywidualne przypadki, ale czysta statystyka podpowiada, że często tak właśnie musi się dziać.
Żeś się uczepił tej swojej teorii i się jej trzymasz, niczym wesz kożucha :P A może ta kobieta nie ma "starego", ale za to ma dzieci (tak, wiem, już niedługo to bedzie zakazane, ale na razie nie jest) :-k A może stary też zapie...dala za 700 PLN/mies jako "cieć" a dzieci mają więcej, niż jedno. A może po prostu mają kredyt do spłacenia i nawet nie mają dzieci. Ale rata wynosi 1000 PLN, zaś przychody "starego" 1200 PLN. I wybieraj, masz trzy możliwości (więc chyba luksusowa sytuacja): albo się na to godzisz, albo jesz, albo mieszkasz. Fajnie, nie? A jak się już zdecydujesz na tę robotę, to masz prawo być niezadowolonym. Nie zapominaj, że niektórym ludziom pojęcie godności, albo nawet ambicji nie jest obce ;)

ODPOWIEDZ