Taka jest teoria, praktyka mówi co innego. Jeśli podatki są ciezkie, ale pieniądze z nich dobrze - mądrze, przejrzyście i uczciwie - lokowane, ludzie bez przymusu oddadzą państwu swoją krwawicę. Niestety przymus musi być, bo aby planować budżet, zaplanowane wpływy muszą być konkretne, a nie jedynie potencjalne.
Tylko muszą mieć jeszcze za co się utrzymać. Jak narzucisz kosmiczne podatki to przedsiębiorcy nie wytrzymają z konkurencją - dlatego między innymi Niemcy tak bardzo naciskają by w całej UE był jednakowy CIT i forsują podwyżki vat-u w krajach takich jak Grecja czy Irlandia. Jeśli podatki będą wysokie to będą niszczyły gospodarkę. Znów brutalnie i nieludzko, za to logicznie. Niestety ekonomii nie oszukasz choćbyś nie wiem jak się łudził, z pustego w próżne nie przelejesz.
W teorii mniej formalnosci jest w wolnorynkowym. W praktyce, musisz sam mysleć o tym, o czym normalnie decyduje za ciebie państwo - o ubezpieczeniu czy o emeryturze, czyli kwestiach bazowych dla przyszłego życia. To odpowiedzialnosć, której ludzie NIE CHCĄ. To nie żadna wolność, tylko przymus wyboru.
Wiesz tutaj to mnie rozbawiłeś. Ty wierzysz w to że państwo zagwarantuje Ci emeryturę? Moi dziadkowie i rodzice też w to wierzyli a potem przyszła inflacja...
Prawda jest taka - jeśli państwo nie będzie miało pieniędzy to nie wypłaci Ci emerytury... i tylko człowiek kompletnie pozbawiony wyobraźni nie bierze tego pod uwagę. I tu kłania się odpowiedź na twoje pytanie dlaczego wymagam od ludzi by brali odpowiedzialność za swoje życie, ano dlatego aby nie znaleźli się w sytuacji gdy skończą jako nędznicy bez perspektyw na starość - i aby nie wychodzili z postulatami "nas okradziono okradnijmy tych co mają".
Myślisz, że marnowanie czasu ludzi na naukę o rzeczach, których nie musieliby wiedzieć, ich uszczęśliwi? Czy w ogóle cię to obchodzi?
A ilu z nich będzie miało czas na myślenie - i w ogóle będzie gotowych podjąć rękawicę - gdy państwo im powie "splajtowaliśmy, radźcie sobie sami"?
Zdaje się że kompletnie nie bierzesz pod uwagę tego że każdy kraj może skończyć jak Grecja (choć oni jeszcze mają dobrze bo choć turystyka im została, a Polska przy nich pod tym względem to padlina...).
k, rzucasz ładne hasła: 'oszczędzanie do niczego nie prowadzi', 'administracja niech mniej zabierze', 'najważniejsza jest gospodarka' - ale co się za nimi kryje w praktyce? Obawiam się, że niewiele. To, że najważniejsza jest gospodarka ma usprawiedliwiać wszelkie kurestwo prowadzące do bogacenia się?
Wszelkie "kurestwo" przy bogaceniu się ma miejsce w każdym systemie - nawet opiekuńczym. Nigdzie oligopole nie mogą zarobić tak wiele jak na rynku koncesjonowanym bo mogą w majestacie prawa uniemożliwić komukolwiek dostęp do rynku. Tego nie potrafisz zaakceptować.
Natomiast tam gdzie każdy może dowolnie wejść na rynek z towarem, bez koncesjonowania dostępu, bez ograniczeń regulacyjnych tam nie ma opcji żeby oligopole przejęły rynek - zobacz choćby USA, nawet nie wiesz jak wiele produktów powstaje tam w małych manufakturach. Taiwan czy Korea Pd. zgodnie z Twoją teorią powinny splajtować albo być w posiadaniu "oligopoli", a tu o dziwo na Tajwanie powstały w ciągu ostatnich dekad małe firmy firmy które obecnie mając niskie opodatkowanie konkurują z Europejczykami czy Amerykanami.
Co jeszcze zabawniejsze, Tajwańczyk zarabia tyle co Polak, ale ponieważ są duuużo niższe podatki, ma niewiele mniejszą siłę nabywczą od Niemca...
I gdzie ta Twoja teoria? Przecież tam powinien być oligopol i zniszczyć rynek, pracowników i społeczeństwo?
ludziom niej zabierze administracja i to ma powodować ich szczęście? Przepraszam bardzo, ale to może na planecie X, ale nie na Ziemi.
Nie, szczęście osiągną samodzielnie się realizując, a pieniądze których nie zabierze im państwo będą w tym bardzo pomocne...
Zabiezpieczanie się przeciw kłopotom' w stylu budowania muru to jest właśnie taka bucówa i zarzucenie jej dużo bardziej się opłaca niż poniesienie kosztów z powodu przeniknięcia ludzi nieporządanych - chociażby w postaci obcokrajowców specjalistów lub tych wykonujących tanio drobne prace. No i oczywiście wizerunek kraju na świecie, co również przekłada się na sferę biznesową, jakbyś zapomniał.
Przepraszam ale specjalistów, inżynierów itd. to sobie można kupić na kontraktach... i wyjdzie Cię taniej niż wpuszczać i utrzymywać imigrantów.
A tak z ciekawości jak sobie wyobrażasz legalne wykonywanie "tanio drobnych prac" w systemie w którym jesteś mocno obciążony podatkowo?
Ps. Jak zostawisz sprawy luzem ale weźmiesz mniej od podatnika (bo nie fundujesz socjalu imigrantom, i nie obciążasz towarów i usług zbędnymi podatkami) to choćby zapłacił drożej za usługę w efekcie końcowym wyjdzie na tym lepiej...
Masz jakieś potwornie techniczne, wyzute z człowieczeństwa podejście do świata. Czy naprawdę wydaje ci się, że pracownika obchodzi zarobek, jeśli rynek pracy traktuje go jak szmatę? Zarobek to mus, trzeba się utrzymać, ale czy taki mamy promować standard?
Owszem, jest przerażająco logiczne i przerażająco konsekwentne tu się zgodzę. Jednak jest to cena bycia wolnym - świadomość i ponoszenie konsekwencji.
Jestem tak "wyzuty z człowieczeństwa"? Oj tutaj to się kompletnie nie rozumiemy.
Mam w sobie człowieczeństwo, powiem więcej wszystko co robię jest nim przesycone, jestem surowy i wymagam odpowiedzialności za siebie, ponoszenia konsekwencji swojego postępowania, ale nie wyzbyty człowieczeństwa - jestem "Karlistą".
A dlaczego jestem tak bezwzględny? Ponieważ nie chcę oglądać za parę lat sytuacji gdy Polacy obudzą się jako bezmyślni niewolnicy długu publicznego niezdolni do logicznego myślenia, w plajtującym kraju który nie zapewni im ŻADNEJ opieki - bo nie będzie go na to stać. A nie było jeszcze żadnego państwa na świecie którego by socjalizm nie doprowadził do plajty (nawet wielki socjalny Rzym musiał upaść gdy skończyły się pieniądze).
'Ciesz się, że masz za co przeżyć, a nie jojczysz że być chciał mieć miło - lepiej oddaj hołd pracodawcy, że cię w ogóle chce'? Nie mówię, że tak serio uważasz, ale w praktyce tak wygląda wprowadzanie w życie uznawanych przez ciebie priorytetów. A jak już mówiłem, słodkie słowa mnie nie biorą, mnie obchodzi to, co wynika z nich w realu.
Nie, ja to widzę inaczej. Pracuj dla kogoś z pełnymi tego konsekwencjami albo pomyśl i zrób coś sam - również ponosząc tego konsekwencje.
To że raz pracodawca jest lepszy, raz gorszy doskonale wiem, z róznymi współpracowałem.
Nie wiem, z jakiego źródła czerpiesz te informacje. Wyglądają mi na pobożne życzenia ultra-neoliberała.
Wiesz i tu też się troszkę uśmiechnąłem bo dodałeś link który tylko potwierdził to o czym pisałem - nawet Wyborcza - ""Socjalisty z ludzką twarzą" Michnika pisze o tym że Szwecja ma problem z zadłużeniem społeczeństwa/zadłużeniem gospodarstw domowych - i o tym pisałem.
"Minister Borg widzi również zagrożenia, do których zaliczył nadmierne zadłużanie się gospodarstw domowych oraz rosnące ceny nieruchomości, zwłaszcza mieszkań."
Bardzo ważna informacja.
Znaczy to: Ludzie
mają kłopoty ze spłacaniem zaciągniętych kredytów i jest spore ryzyko że przestaną wydawać pieniądze na konsumpcję, co doprowadzi do spadku wzrostu gospodarczego.
I druga bardzo ważna informacja:
"Rząd podniesie wysokość progu, od którego istnieje obowiązek podatkowy oraz obniży stawki VAT od usług gastronomicznych i restauracyjnych."
Tu z kolei czytając ze zrozumieniem widzimy coś takiego:
Obniżamy vat w gastronomii żeby ludzie mogli sobie pozwolić na wizytę w lokalach usługowych. W tym samym celu podnosimy kwotę wolną od podatku.
Liczymy przez to na pobudzenie konsumpcji bez któerj jak wiadomo gospodarka się załamie..
Sama Szwecja jako państwo ma DŁUG PUBLICZNY w granicach bodajże 50% PKB w miarę stały i dlatego rozpisuje się Wyborcza o tym jaka to "silna gospodarka" - bo nie rośnie dług publiczny. natomiast gospodarstwa domowe zadłużają się na potęgę - bo tylko w ten sposób można utrzymać stałą stopę życia.
A cała notatka o spodziewanym wzroście gospodarczym... no cóż w 2008 USA też miało "perspektywy". Pamiętaj nigdy nie chłoń bez filtrowania tego co pisze się w gazetach.
Nic więcej nie muszę tłumaczyć.
Generalnie mam rację, ponieważ brak regulacji doprowadzający siłą rzeczy do oligopolu (znasz systuację, gdy nie dpoprowadził? jestem ciekaw) doprowadza do systuacji, gdy oligopol ten, przejąwszy cały rynek bądź jego lwią część ma atut, którym może szantażować polityków - i robi to: 'albo nasze warunki, albo dajemy czadu z cenami'. I to wg ciebie nie jest korupcja? Natomiast przejrzystość procedur kontrolnych (np. ogólny dostęp do pism przetargowych i sprawozdań finansowych w internecie) bardzo skutecznie ogranicza ryzyko korupcji i nadużyć, podobnie jak forsowane przez panstwo rozbijanie zbyt mocnych w danej branży i narzucających ceny firm.
Mój drogi... podstawy ekonomii. Gdy powstaje oligopol to pierwszym jego dążeniem jest zapewnić sobie monopol na rynku. Nie można tego zrobić bez wprowadzania regulacji - bo rynek otwarty i nie regulowany zawsze umożliwia pojawienie się tańszej konkurencji - zwłaszcza uwzględniając fakt iż koncerny potrzebują ogromnych środków na funkcjonowanie same w sobie (przerost administracji nad produkcją).
Ps. Jak sobie wyobrażasz możliwość szantażu cenowego? W sytuacji gdy w każdej chwili może pojawić się na rynku podmiot który wykona towar/usługę taniej?
Człowieku ja mam z takimi sytuacjami do czynienia codziennie - wykonuję tańsze i wysokogatunkowe zamienniki standardowych produktów dużych firm... Tajwańczycy tak rozwinęli własne marki - robili zamienniki komponentów amerykańskich koncernów. Nawet w samym USA GM ma konkurencję w postaci małych prywatnych manufaktur robiących części samochodowe takie jak kute gary tachometry czy inne elementy do samochodów GM - toć oligopol powinien ich zabić...
Pamiętaj każda akcja wykonuje reakcję a oligopol ma możliwość kreowania rynku (zwłaszcza przez nadużycie stanowiska publicznego) tylko wtedy gdy istnieją odpowiednie regulacje prawne rynku.
Absolutnie nie wynika ta sytuacja z małej ilości miejsc na rynku pracy - mentalności rynek nie reguluje, niestety
Rynek nie wymusi na tobie mniej chamskiego podejścia. Naprawdę nie spotykasz się z chamstwem w firmach, które i tak muszą walczyć o pracownika? To nie mieszkasz w Polsce.
Jak nie jak tak?
Pracodawcy są różni, tak jak różni są managerowie, natomiast powiem Ci jedno, sytuacja w podejściu właściciela - przynajmniej z moich doświadczeń jako pracownika - miała duże odzwierciedlenie w sytuacji rynku pracy (a dokładniej na ilości miejsc pracy na rynku i potrzebach firmy).
Nie mniej nie wiem skąd wysnułeś przekonanie o tym że popieram wyzysk - jestem osobiście zwolennikiem doktryny Forda. Jak wreszcie dorobię się pracowników to zdecydowanie nie za minimum krajowe. Po prostu wychodzę z założenia że chama nie ucywilizujesz ani prawem ani ograniczeniami ani żadną inną formą nacisku prawno administracyjnego.
Z resztą popatrz na to jak wyglądała sprawa na początku ubiegłej dekady. Mieliśmy ZZ, mieliśmy ochronę prawną a co sie okazuje? Żaden z tych organów nie potrafił bronić praw pracownika - mobbing, wykorzystywanie seksualne i inne praktyki występowały dość powszechnie - z resztą nie tylko w Polsce ale w całej Europie - tylko tyle że o obozach pracy we Włoszech czy wykorzystywaniu pracowników dowiadywaliśmy się raz na rok z "teleexpresu"...
Zapamiętaj, to że masz coś na papierze nie znaczy że cię to chroni.
Ja widzę jeden i podstawowy błąd z twojej strony. Zamiast rozejrzeć sie wokoło, podpierasz się logiką, która nie działa - bo ludzie nie są logiczni.
Być może z kolei ja rozglądam się wokół ale z moim logicznym podejściem potrafię dostrzec to czego Ty nie dostrzegasz - konsekwencje prowadzonej polityki.
Oczywiście że ludzie są emocjonalni - dlatego świat i znajomości bywają tak interesujące
Nie mniej przyszłości kraju czy Europy nie można opierać na emocjach - zwłaszcza najprostszych takich jak współczucie i strach...
To, że menedżerowie stracili przywiązanie do firmy ma w nich niby stłumić chęć narzucania odrzuconej przez siebie wizji innym? Raczysz żartować. To ONI ją odrzucili, bo IM się ona nie opłaca. Ale dlaczego mają nie zmuszać do tego tych pod nimi? To po prostu WYGODNE, a wygoda kieruje zachowaniami.
Ja nie wnikam z jakiego powodu to przywiązanie zanikło ani kto to sprowokował, stwierdzam po prostu fakt. Managerowie byli pierwszą grupą która to przywiązanie utraciła. A to że pompują lojalność pracownikom to nic innego jak hipokryzja - ale to już odrębna sprawa.
Tyle że ITS czy Mobilis działają pod silnym pręgierzem ZTM, który wymusza na nich kupno takiego a nie innego taboru i takie a nie inne troszczenie się o zapewnienie jakości usług, nasyłając kontrole. Bez tego myślisz, że jeżdziłbyś nowymi autobusami trzymającymi się kursów?
No to to nei jest tak do końca jak piszesz. Obecnie niewiele firm bawiłoby się w zakup wyeksploatowanego szrotu, raczej zainwestowałyby w leasing pojazdów - który z resztą wbiłyby w koszty działalności i odpisały stosowny podatek. Ale to już są zagadnienia natury księgowej i nie będę tego rozwijał.
Generalnie rzecz ujmując kupować szrotu się obecnie po prostu nie opłaca...
Przecież to oczywiste, że zupełnie wolny rynek jest po prostu niewygodny dla nikogo, opócz majorsów-hochsztaplerów oczywiście. Pozory przez dziesiątki lat zostały rozwiane, wystarczy się przyglądać gospodarce, a nie czytać formułki z kartki
Zostąły tak bardzo rozwiane że ci którzy te zasady wprowadzili w latach 50-tych obecnie zarabiają, a Ci którzy od wolnego rynku w interwencjonizm wleźli zadłużają się na potęgę...
Ps. Myślisz że teraz nie ma raju dla przekręciarzy? - to przejrzyjcie sobie prawo z naszą konstytucją alias "chyba że ustawa stanowi inaczej" na czele