Tanie państwoMeWa pisze:teraz p.f. prezydenta m.st. Warszawy powołał Pełnomocnika ds. rozwoju transportu rowerowego. Może z tego, coś dobrego będzie chociaż...
![:lol: :lol:](./images/smilies/icon_lol.gif)
![hahaha :hahaha:](./images/smilies/hahaha.gif)
Moderator: Wiliam
Tanie państwoMeWa pisze:teraz p.f. prezydenta m.st. Warszawy powołał Pełnomocnika ds. rozwoju transportu rowerowego. Może z tego, coś dobrego będzie chociaż...
Nie tylko, egzamin zdaje się raz i mało kto potem pewnie czyta kodeksy i pamieta bardziej szczegółowe przepisy. Np. mój znajomy zrobił wielkie oczy, że znak zakazu zatrzymywania dotyczy chodnikaMeWa pisze:taka polska specyfika...R-11 Kleszczowa pisze:Czy ja wiemTrochę racji masz napewno, ale spójrz na wielu kierowców samochodów osobowych. Znają przepisy, zdali egzaminy i co z tego jak łamią wszelkie możliwe przepisy
tylko na Zachodzie ludzie jakoś bardziej skrupulatnie przywiązują uwagę do pasów wymalowanych na jezdni, ograniczeń prędkości, przepuszczania pieszych itp. ...piotram pisze:Nie tylkoMeWa pisze:taka polska specyfika...
Dlaczego nie lubicie rowerów? - komentarz
Krzysztof Śmietana2006-09-10, ostatnia aktualizacja 2006-09-10 12:06
Czy miejscy urzędnicy zaczną w końcu poważnie traktować rowerzystów
"Zapalamy zielone światło dla cyklistów" - usłyszymy pewnie w sobotę od Kazimierza Marcinkiewicza, który powoła pełnomocnika ds. ścieżek rowerowych. Czy to coś jednak zmieni? Bo najpierw musi się zmienić mentalność pracowników ratusza. Oni już w czwartek spotkali się z cyklistami ze stowarzyszenia Zielone Mazowsze, żeby porozmawiać o budowie ścieżek rowerowych. Warszawscy rowerzyści od lat nie mogą się doprosić, by stworzono w mieście warunki do bezpiecznej jazdy na dwóch kółkach. Ścieżek jest niewiele, a w Śródmieściu nie ma ich prawie wcale. Niestety, na czwartkowym spotkaniu urzędnicy po raz kolejny upierali się, że na ścieżkach lepiej układać droższą kostkę niż tańszy asfalt. Przekonywali też, że nie da się wytyczać tzw. kontrapasów rowerowych na jednokierunkowych ulicach.
Najwyraźniej nie wyjeżdżają nigdzie ze stolicy. Bo gdyby wpadli kiedyś np. do Gdańska, przekonaliby się, że z asfaltu da się budować kilometry ścieżek. Może po wycieczce do Krakowa wreszcie przyznaliby, że rowerzyści, którzy jadą pod prąd (po specjalnym pasie) drogą jednokierunkową, nie powodują żadnego zagrożenia.
Mam wrażenie, że warszawscy urzędnicy zatrzymali się mentalnie na latach 70., kiedy to najważniejszy w mieście stał się samochód. Wciąż uważają, że rowerem powinno się jeździć po wsi albo najwyżej w lesie. Z nimi w Europie daleko nie zajedziemy, choćby nie wiem jak bardzo się starał rowerowy pełnomocnik pełniącego obowiązki prezydenta stolicy.
Niby racja, ale ja się przyznam, że najczęściej przejeżdżam. Powód? Proste - miałbym tyle wsiadania i zsiadania, że wybrałbym tramwaj.Paweł_K pisze:A najczęstszym wykroczeniem popełnianym przez rowerzystów jest przejeżdzanie rowerem po przejściach dla pieszych (rower się powinno przeprowadzać)
Wooow, no zupełnie niespodziewaneFikander pisze:Uważam ten problem za zbyt nagłośniony w stosunku do rzeczywistej skali; znacznie częściej obserwuję rowerzystów na chodniku, niż pieszych na ścieżce.marker pisze:Dla mnie akurat to nie jest aż tak irytujące jak piesi-cielęta (żeby nie powiedzieć bydło).
Podróż na piechotę przez Berlin to takie samo umykanie przed rowerzystami, jak u nas, mimo iż na jezdniach wszędzie są wyznaczone pasy dla rowerzystów.R-11 Kleszczowa pisze:Szczególnie w Niemczech. Podróz samochodem przez ten kraj to czysta przyjemnośc.
Przepraszam za nadmierny skrót myślowy, chodziło mi o miejsca, gdzie równolegle biegnie ścieżka i chodnik.Dennis pisze:Wooow, no zupełnie niespodziewane![]()
Wszak ścieżek rowerowych mamy w Warszawie mniej więcej tyle, co chodników, więc tego typu "obserwacje" są niezwykle wręcz miarodajne
![]()
Przesada. Rower mam na własność od maja tego roku i nie sprawia mi kłopotów poruszanie się po ulicach, także tych ruchliwych, jak choćby ciąg Spacerowa - Gagarina, którego używam do teleportacji na Gocław. Jeśli zaś rowerzysta nie czuje się bezpiecznie na ruchliwej ulicy, niech skorzysta z równoległych ulic o mniejszym ruchuDennis pisze:Więc rowerzysta ma nierzadko do wyboru jezdnię (ja kiedyś wybrałem i o mało nie przypłaciłem tego życiem) albo chodnik.
Ale może kogoś zabije.Dennis pisze:. W pierwszym przypadku nie złamie prawa, w drugim zlamie. Ale może przeżyje.
Albo wybierze autobus. Chętnie ufunduję dennisowi, czy innemu fundamentaliście bilet jednorazowy, tak by nie narażał zdrowia pieszych jadąc po chodniku.Fikander pisze:Jeśli zaś rowerzysta nie czuje się bezpiecznie na ruchliwej ulicy, niech skorzysta z równoległych ulic o mniejszym ruchu![]()
Ale np. w Augsburgu nie zaobserwowałem tego- tam jest mnóstwo ścieżek rowerowych, a ludzie chodzą po chodnikach, a nie po ścieżkach.Fikander pisze:Podróż na piechotę przez Berlin to takie samo umykanie przed rowerzystami, jak u nas, mimo iż na jezdniach wszędzie są wyznaczone pasy dla rowerzystów.R-11 Kleszczowa pisze:Szczególnie w Niemczech. Podróz samochodem przez ten kraj to czysta przyjemnośc.
Jeśli już jesteśmy przy amazing wakacyjnych przygodach, to z kolei w Chorwacji ścieżek rowerowych nie zaobserwowałem i cykliści muszą tam jeździć po ulicach i mimo dużego natężenia ruchu radzą sobie wyśmienicie.R-11 Kleszczowa pisze:Ale np. w Augsburgu nie zaobserwowałem tego- tam jest mnóstwo ścieżek rowerowych, a ludzie chodzą po chodnikach, a nie po ścieżkach.
Augsburg jest bardzo bogatym miastem, ale w większości niemieckich miast chodnik i ścieżka rowerowa są wspólne, tylko ścieżki mają inny kolor, albo są oddzielone linią...R-11 Kleszczowa pisze:Ale np. w Augsburgu nie zaobserwowałem tego- tam jest mnóstwo ścieżek rowerowych, a ludzie chodzą po chodnikach, a nie po ścieżkach.Fikander pisze: Podróż na piechotę przez Berlin to takie samo umykanie przed rowerzystami, jak u nas, mimo iż na jezdniach wszędzie są wyznaczone pasy dla rowerzystów.