Nijak nie rozumiem tego wywodu. Jeśli na skrzyżowaniu chcę dodać lewoskręt E
S (i prawoskręt S
E w drugim kierunku - ale tego też nie muszę!), to nie muszę dodawać N
E
(por. przykład z Bitwy niżej).
Nie rozumiesz, bo odnosisz się do czegoś wyrwanego z kontekstu.
Odpowiedź była do stwierdzenia:
zwykle wystarczy przedłużyć jakąś fazę o kilkanaście sekund, zamienić kolejność faz, czy wstawić kilkunastosekundową dodatkową fazę tylko dla tramwaju - te kilkanaście sekund nie powinno spowodować gigantycznych korków
Zwykle, czyli w najczęściej spotykanym przypadku - dwóch dużych, obustronnie zaopatrzonych w ciąg zbiorkomu alei, gdzie szlaki tramwajowe się przecinają i NIEKONIECZNIE zakręcają (to ja rozumiem pod cytowaną wypowiedzią). W takim wypadku, nie tworzę jednego cyklu dla tramwajów/autobusów lecz dwa.
KwZ mi natomiast wyjechałeś w Bitwy Warszawskiej i cyklem dla skręcających tramwajów.
Panowie zdecydujmy się o czym mowa, bo taka dyskusja do niczego nie doprowadzi.
Pozostaję przy twierdzeniu, że jedna faza i jedno międzyzielone. Swoją drogą 9s to jakoś mnóstwo czasu. Tramwaje są liczone na 10 m/s, niełatwo jest znaleźć skrzyżowanie mające 90 m między punktami kolizyjnymi.
Wyliczenie zakłada, że tramwaj porusza się z prędkością 36 km/h. Myślę, że wykonalne, pod warunkiem, że tramwaj nie rusza z przystanku i nie jedzie przez "rozjeżdżone" rozjazdy.
Ps. Na rondach, dość łatwo znaleźć sytuację, gdy masz 60m.
Prawdziwym problemem jest wzrost popytu i wykładniczy wzrost korków*. Innymi słowy, wiązki koordynacyjne układane pod (swobodne) samochody mają i tak coraz mniej sensu.
Tutaj akurat, kłania się to o czym piszę od ładnych dwóch lat - czyt. Warszawa jest nadal metropolią o małomiasteczkowym charakterze infrastruktury komunikacyjnej - czyt. "wszystkie drogi prowadzą do centrum". Jeśli ktoś, chcąc przejechać z jednej do drugiej, sąsiedniej dzielnicy, musi jechać do granic śródmieścia i zamiast 4 km, przejechać 10-12 km, w szczytowym ruchu miejskim, mamy do czynienia z patologią i lansowanie zbiorkomu jako panaceum, nie rozwiązuje przyczyny.
... po wyznaczeniu buspasa na Modlińskiej stosunek osób jeżdżących po niej zbiorkomem do samochodziarzy się odwrócił. W Warszawie zbiorkom to oidp 48% podróży niepieszych; gdyby wsadzić tu następne 10 p.%, to korki stałyby się historią (na kilka lat - popyt wzbudzony).
Nie zapominaj, że równolegle oddano most północny i duża część ruchu poszła na ten kierunek (ok. 80000 pojazdów na dobę w obecnym roku i ok. 46500 rok wcześniej). Zatem, może nie tyle "buspas" co rozłożenie ruchu na dwie strony Wisły.
korki nie stałyby się przeszłością, występowałyby nadal, ponieważ miasto nadal rozwijane jest w modelu "wszyscy do śródmieścia". Dopóki zewnętrzne dzielnice nie stworzą subcentrów, oraz nie będzie możliwości sprawnego poruszania się po odwodzie miasta, trudno mówić o tym, by korki w mieście zniknęły. Natomiast z samym przesadzeniem ludzi do zbiorkomu się zgadzam. Na pewno w jakimś stopniu pomoże czerwona linia metra.