Reklamy na blokach

Moderatorzy: Poc Vocem, Dantte

Awatar użytkownika
MeWa
Cukiereczek
Posty: 25176
Rejestracja: 14 gru 2005, 21:34
Lokalizacja: Czachówek Centralny Południowo-Środkowy

Post autor: MeWa » 04 cze 2007, 1:41

W praktyce wychodzi na to samo.
STACJA METRA "RATUSZ" POWINNA NAZYWAĆ SIĘ "PLAC BANKOWY"

[size=0]M-1 1 7 9 14 15 182 208 523[/size]

Awatar użytkownika
Gość
Posty: 129
Rejestracja: 16 sty 2006, 11:05
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post autor: Gość » 04 cze 2007, 1:50

Nie do końca, na przykład na Universalu reklamy Netii/Playa mi nie przeszkadzają (ZTCW pracującym tam ludziom również) i raczej upiększają budynek niż go szpecą - wolałbym mimo wszystko je niż oglądanie jego brudnej elewacji na co dzień ;)

Awatar użytkownika
MZ
Słońce Radomia
Posty: 8621
Rejestracja: 15 gru 2005, 14:25
Lokalizacja: Radom
Kontakt:

Post autor: MZ » 06 cze 2007, 1:10

:arrow: Dobrze, że przynajmniej za zabytki się wzięli, choć tam zapewne niewiele osób będących wewnątrz ma z tymi reklamami do czynienia tyle, co mieszkańcy bloków:
GW pisze:Zabytki to nie billboardy

Tomasz Urzykowski, ostatnia aktualizacja 2007-06-05 20:51

Hotel Saski przy pl. Bankowym od lat schowany jest za kolorowym bannerem. Podobnie dawny gmach Kasy Pożyczkowej Przemysłowców Warszawskich u zbiegu Złotej i Zgoda. Stołeczny konserwator zabytków rozpoczyna kontrolę płacht reklamowych na cennych obiektach.

- Sprawdzimy, czy są legalne i czy zarabiają na remont budynków. Jeśli nie, będą musiały zniknąć - zapowiada konserwator Ewa Nekanda-Trepka. Poza bannerami na Hotelu Saskim i gmachu Kasy Pożyczkowej Przemysłowców Warszawskich do kontroli wyznaczyła płachty zasłaniające zabytkowe kamienice w Al. Jerozolimskich, m.in. na budynku byłego szpitala dziecięcego Omega, gdzie reklamy wiszą od ośmiu lat, a nie odnowiono nawet fasady.

Pierwsze reklamy na rusztowaniach otaczających restaurowane zabytki pojawiły się w połowie lat 90. Ponieważ brakowało pieniędzy na prace konserwatorskie, ten sposób zarabiania na remonty wydawał się najlepszy. "Taka płachta wisi przecież tylko kilka miesięcy. W życiu miasta to zaledwie chwila, a zabytek zostaje odrestaurowany na wiele lat" - przekonywał Kazimierz Sztarbałło z wojewódzkiego urzędu konserwatorskiego, inicjator akcji pozyskiwania funduszy od sponsorów na ratowanie cennych obiektów. Gigantyczne bannery długo nie budziły w Warszawie kontrowersji. Nikt się nie oburzał nawet wtedy, gdy w 2001 r. opakowano w nie wieżę, a następnie fasadę kościoła św. Anny przy Krakowskim Przedmieściu (dwa lata wcześniej reklama na kościele Mariackim w Krakowie wywołała protesty, a nawet została zerwana). - Ja nie zakryłem kościoła reklamą produktu, ale odwzorowaniem fasady z informacją o sponsorze. Te bannery pokryły 80 proc. kosztów remontu. Zarobiły kilkaset tysięcy złotych - podkreśla ksiądz Bogdan Bartołd, rektor kościoła św. Anny.

Sytuacja zaczęła się zmieniać w 2002 r. Siatki z kolorowymi nadrukami zdominowały plac Zamkowy i Rynek Starego Miasta. "Skandal! Z tego szczególnego miejsca w Warszawie zrobiono śmietnik reklamowy" - grzmiał prof. Marek Kwiatkowski, dyrektor Łazienek Królewskich. Zamiast południowej elewacji Zamku Królewskiego turyści oglądali reklamę herbaty Lipton. Co gorsza, po zdjęciu części bannerów jesienią okazało się, że nie wszędzie na rusztowaniach pracowały ekipy remontowe. Nie odnowiono kamieniczek wokół staromiejskiego Rynku. Szefowie mieszczących się w nich instytucji (Muzeum Literatury i Muzeum Historycznego m.st. Warszawy) tłumaczyli, że pieniądze z reklam pomogły im sfinansować dopiero wykonanie dokumentacji przyszłych remontów. - Zabytki nie mogą być nośnikami reklam. Zgodę na rozwieszenie płacht na rusztowaniach wydajemy tylko wtedy, gdy właściciel zabytku ma już pozwolenie na remont. Logo sponsora może zajmować 20-30 proc. powierzchni siatki, resztę - wizerunek elewacji budynku. Musi też być informacja, że sponsor wspiera prace konserwatorskie. Ponadto określamy termin zdjęcia reklamy - wylicza Ewa Nekanda-Trepka.

Dlaczego zatem płachty na Hotelu Saskim czy dawnym szpitalu Omega wiszą latami, a żaden remont nie jest prowadzony? - To właśnie skontrolujemy. Być może zgodę na te reklamy wydał jeszcze wojewódzki konserwator zabytków (stołeczny konserwator przejął jego kompetencje w Śródmieściu dopiero w lipcu 2006 r.) i nie określił terminu, do kiedy mogą pozostać - zastanawia się Ewa Nekanda-Trepka.
Ale mamy też tutaj drugą stronę medalu. Mało przekonującą mimo wszystko:
GW pisze:Spór o reklamowe płachty

Dariusz Bartoszewicz, ostatnia aktualizacja 2007-06-05 09:33

Zadzwonił do nas pan zły na "Gazetę", a ściślej na akcję walki z reklamowymi płachtami, w które są pakowane całe budynki. - Pokazujecie tylko jedną stronę medalu. Przecież my na tych reklamach zarabiamy - przekonywał.

Nie chciał ujawnić nazwiska. Działa we wspólnocie mieszkaniowej. Nie podał jakiej, nie zdradzi, na którym budynku wisi płachta, bo "Gazeta" może doprowadzić do tego, że będą ściągane. A wtedy pokazówka ratusza mogłaby się odbyć właśnie na ich budynku.

Później czytelnik tłumaczył, że trzeba mieć serce. Bo w zapuszczonym domu, nieremontowanym w PRL przez dziesiątki lat, należy zrobić niemal wszystko. Reperować dach, wymieniać rury, odnowić elewacje. A pieniędzy na to brak. Tym bardziej że członkami wspólnoty są głównie osoby starsze, których nie stać na wnoszenie wyższych opłat na fundusz remontowy.

Najpierw pan zaatakował, że przez domaganie się ścisłych regulacji i narzucenia kagańca firmom reklamowym i wspólnotom nasze pisanie w "Stołecznej" przypomina myślenie propisowskie - wszystko kontrolować, nawet reklamy. Nie dał się przekonać, że nie tylko własność prywatna powinna być święta. Że strzec przed anarchią i samowolką należy także przestrzeń publiczną, np. place czy główne ulice, nawet jeśli stoją przy nich głównie prywatne budynki. Dobro wspólne jest bowiem też ważne.

Potem pan oburzył się z kolei za myślenie jego zdaniem już nie a la PiS, lecz liberalne. Wspomniałem bowiem, że w miastach zachodnich na mieszkanie w śródmieściu stać najbogatszych, którzy nie mają kłopotów z utrzymaniem kamienic. U nas z kolei ścisłe centrum to głównie enklawa osób niezamożnych. Nie chcą zmienić adresu, bo wolą mieszkać w centrum, dlatego godzą się na mieszkanie za płachtami - bez widoków i słońca. Biorąc pod uwagę to, że utrzymanie i konserwowanie nieruchomości to czynność permanentna, wymagająca stałych wydatków, może to oznaczać opakowanie budynków w środku miasta już na zawsze.

- Nieprawda. Bo jak już wszystko zrobimy, to na reklamy nie będziemy się godzić - przekonywał protestujący.

Rozmowę zakończyliśmy tym, że konieczny jest jakiś kompromis. Na razie bowiem to właściciel kamienicy plus niewidzialna ręka rynku (najczęściej omijając prawo) robi, co chce, i terroryzuje większość mieszkańców, zmuszając do oglądania tandetnych płacht zamiast miasta.

Obrazek
Początek czerwca, gigantyczna reklama zawiśnie zaraz na domu przy pl. Konstytucji. Wspólnoty mieszkaniowe
mówią, że to dla nich zarobek, ale wielu warszawiaków takie reklamy oburzają.

Awatar użytkownika
MeWa
Cukiereczek
Posty: 25176
Rejestracja: 14 gru 2005, 21:34
Lokalizacja: Czachówek Centralny Południowo-Środkowy

Post autor: MeWa » 08 cze 2007, 15:32

Krytyka przyniosła pewne zmiany - nie wiem, czy tego oczekiwali jednak mieszkańcy...

Obrazek
Warszawa
KRÓTKO

Bez nowej reklamy

Nie będzie na razie drugiej gigantycznej reklamy na rogu al. Solidarności i Jana Pawła II. "Rz" pisała o planach zawieszenia kolejnego wielkiego bannera w zeszłym tygodniu. Zarządca budynku prowadzi rozmowy z kilkoma agencjami reklamowymi, jednak - jak powiedział "Rz" - czeka na lepsze oferty.

aba, kbac
STACJA METRA "RATUSZ" POWINNA NAZYWAĆ SIĘ "PLAC BANKOWY"

[size=0]M-1 1 7 9 14 15 182 208 523[/size]

Awatar użytkownika
MZ
Słońce Radomia
Posty: 8621
Rejestracja: 15 gru 2005, 14:25
Lokalizacja: Radom
Kontakt:

Post autor: MZ » 08 cze 2007, 19:11

MeWa pisze:Krytyka przyniosła pewne zmiany - nie wiem, czy tego oczekiwali jednak mieszkańcy.
:arrow: Z tego, co czytam w tym miniartykule, to jest jedynie czekanie na lepszą ofertę, więc niewielkie to zmiany ;).

Awatar użytkownika
MeWa
Cukiereczek
Posty: 25176
Rejestracja: 14 gru 2005, 21:34
Lokalizacja: Czachówek Centralny Południowo-Środkowy

Post autor: MeWa » 12 wrz 2007, 23:40

Obrazek
Bunt przeciw wielkim reklamom
Grzegorz Lisicki2007-09-12, ostatnia aktualizacja 2007-09-12 22:30

Warszawiakom skończyła się cierpliwość. W gigantycznych płachtach zasłaniających elewacje budynków pojawiają się otworów. Mieszkańcy "modyfikują" reklamy, żeby choć trochę skorzystać ze świeżego powietrza i słońca

Szczytową ścianę domu przy ul. Polnej 40 od pierwszego do czwartego piętra zdobi kolorowa reklama. Widzą ją ludzie wychodzący z metra Politechnika i kierowcy jadący w stronę ul. Wawelskiej. Reklama jest jednak dziurawa. Wycięto w niej otwory odsłaniające okna. - Zbuntowaliśmy się, jak ją wieszali. Alarmowaliśmy w agencji reklamowej i w końcu pomogło. Teraz sami wycinają dziury przy zmianie reklam - mówi mieszkaniec domu Jerzy Kozdroń. Mieszkańcom trudno się dziwić. Nawet w jasny dzień malutkie okienka wpuszczają do łazienek niewiele światła.

Buntują się też mieszkańcy domu przy pl. Konstytucji 5. O ich kłopotach z gigantyczną reklamą pisaliśmy w czerwcu i lipcu. Protestowali, że reklama zabrała im światło i świeże powietrze. Twierdzili, że wspólnota wprowadziła ich w błąd. Zamiast reklamy na dachu dostali zasłaniającą kilka pięter płachtę monstrum. Na początku sierpnia reklama pojawiła się po miesięcznej przerwie. Mieszkający na czwartym piętrze domu Jerzy Galicki w końcu stracił cierpliwość. - Zmodyfikowałem tę reklamę i z płachty zrobiłem roletę. Dzięki temu mam światło i świeże powietrze - opowiada pan Jerzy. Kiedy wychodzi z domu, odwija kawał płachty. A zwija, kiedy w nim przebywa. Aby fragment reklamy nie powiewał na wietrze, zamontował suwaki. - Wilk syty i owca cała - podsumowuje.

To rozzłościło Janinę Peters, prezes wspólnoty mieszkaniowej. Zagroziła panu Jerzemu prokuratorem za zniszczenie należącej do agencji reklamowej płachty. Dziś nie chciała z nami rozmawiać. Mieszkańcy domu mówią, że nie chce też rozmawiać z nimi. A jeśli już, to agresywnie i napastliwie. Wspólnota zainteresowana jest wyłącznie pieniędzmi na pierwszy od 1952 r. remont zdewastowanego domu. - Ale nikt nie mówi o dewastacji naszego zdrowia - zaznacza Jerzy Galicki. Okien prezes wspólnoty nie zasłania żadna reklama.


Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna
STACJA METRA "RATUSZ" POWINNA NAZYWAĆ SIĘ "PLAC BANKOWY"

[size=0]M-1 1 7 9 14 15 182 208 523[/size]

Awatar użytkownika
MZ
Słońce Radomia
Posty: 8621
Rejestracja: 15 gru 2005, 14:25
Lokalizacja: Radom
Kontakt:

Post autor: MZ » 13 wrz 2007, 0:16

:arrow: Podziwiam pomysłowość mieszkańca placu Konstytucji. Na podstawie tego opisu trudno to zrozumieć, ale w Kurierze Warszawskim pokazywali dziś (już wczoraj) wycięte przez niego rolety. Wspólnota dostaje z tego tytułu bodajże 72.000 złotych miesięcznie, ale czy te uciążliwości są warte takich pieniędzy?

Awatar użytkownika
piotram
Posty: 2849
Rejestracja: 27 lut 2006, 19:42
Lokalizacja: W-wa Kercelak

Post autor: piotram » 13 wrz 2007, 1:06

Gdyby mnie uniemozliwili oglądanie z okna tramwajów to...
A w ogóle to są śmieszne pieniądze które wspólnoty dostają za te plansze. Firmy za takie reklamy płaca ogromne kwoty, większość zżera agencja reklamowa, a właścicielom dają jakieś ochłapy, a wspólnota i tak musi obniżyć czynsz, bo mieszkanie ma wtedy niepełny standard. Ile to lat męczenia się potrzeba, żeby w ten sposób uzbierać na remont bloku.

SławekM
(solaris8315)
Posty: 17699
Rejestracja: 15 gru 2005, 20:57
Kontakt:

Post autor: SławekM » 13 wrz 2007, 9:47

MZ pisze::arrow: Podziwiam pomysłowość mieszkańca placu Konstytucji. Na podstawie tego opisu trudno to zrozumieć, ale w Kurierze Warszawskim pokazywali dziś (już wczoraj) wycięte przez niego rolety. Wspólnota dostaje z tego tytułu bodajże 72.000 złotych miesięcznie, ale czy te uciążliwości są warte takich pieniędzy?
A obok jest wycięta przez kogoś dziura w reklamie bez żadnych rolet ;)

Awatar użytkownika
Glonojad
Dark Lord of The Plonk
Posty: 26853
Rejestracja: 13 gru 2005, 23:39
Lokalizacja: z Ochoty, jak to płaczki

Post autor: Glonojad » 13 wrz 2007, 12:24

A gdzie URL? [-X
Wypowiedź ta stanowi moje prywatne zdanie i nie może być cytowana lub analizowana w związku z moją działalnością w jakiekolwiek instytucji z którą mogę lub mogłem współpracować, ani jako stanowisko tej instytucji. Nie wyrażam także zgody na jej przetwarzanie w żadnej formie technicznej ni magicznej.

Awatar użytkownika
MZ
Słońce Radomia
Posty: 8621
Rejestracja: 15 gru 2005, 14:25
Lokalizacja: Radom
Kontakt:

Post autor: MZ » 17 paź 2007, 0:24

GW pisze:Reklama bije studentów po oczach

Anna S. Dębowska, ostatnia aktualizacja 2007-10-16 22:04

Blask halogenów podświetlających w nocy reklamę na Rivierze nie daje spać studentom Politechniki Warszawskiej. Uczelnia nic nie zrobiła, żeby to zmienić.

Budynek Riviery przy rondzie Jazdy Polskiej jest prawie w całości oblepiony reklamami. Od strony Armii Ludowej do przechodniów uśmiechają się kandydaci na posłów z listy PiS z prezesem Kaczyńskim na czele, nad nimi z bannera uśmiecha się reklamująca perfumy Kate Moss. Natomiast od strony ronda ścianę budynku zalepia wielka biała reklama Liberty Digest. Jak na ironię ozdabia ją podobizna Statuy Wolności. Reklama sięga najwyższych pięter liczącego kilkanaście kondygnacji budynku.

To już kolejna z serii olbrzymich płacht reklamowych, które od wiosny zasłaniają zachodnią fasadę Riviery. Przeszło pół roku temu pisaliśmy, że władze Politechniki Warszawskiej podpisały kilkuletnią umowę z agencją reklamową, której udostępniają elewację akademika dla wielkoformatowych reklam. Kiedy pierwsza taka reklama przedstawiająca monstrualnych rozmiarów aparat fotograficzny Olympusa zawisła w kwietniu, protestowali wtedy mieszkańcy Riviery, którym reklama nagle przesłoniła świat. Narzekali na mrok i duchotę.

Po wakacjach część z nich powróciła jednak do akademika. Zamieszkali też w nim studenci I roku. Wszystkim przeszkadza w nocy blask halogenów. W pokojach studenckich w oknach wiszą rolety, ale nie są w stanie zablokować dopływu sztucznego światła. Najgorzej mają mieszkańcy najniższych pięter. - W ciągu dnia w pokoju jest szaro, za to w nocy jasno jak w dzień - mówi Paweł z II roku, który studiuje elektronikę i techniki informacyjne.

- Po co podświetlać reklamę całą noc? Komu o trzeciej w nocy chce się tędy jeździć i ją podziwiać? - wścieka się Kuba z II roku z tego samego wydziału. - W ciągu ostatnich trzech tygodni tylko trzy razy wyłączono reflektory na noc.

Samorząd studentów Politechniki Warszawskiej nie śpieszy się z interwencją. Jego przewodniczący Michał Gajda nie orientuje się, czy w umowie zawartej między uczelnią a agencją reklamową jest zapis, że reflektory powinny być wyłączane po północy. Twierdzi, że odpowiedzi może mu udzielić tylko kanclerz uczelni, a ten z tym zwleka. I dodaje: - Dzięki tej reklamie udaje nam się utrzymać ceny akademików, od trzech lat nie było żadnych podwyżek. Za te pieniądze są też remontowane inne domy studenckie.

Sam mieszka w innym akademiku, ale twierdzi, że jest tak zapracowany, że byłby w stanie zasnąć nawet przy świetle reflektorów.

Nam udało się ustalić, że w umowie między Politechniką a agencją reklamową ta ostatnia nie zobowiązała się do gaszenia reflektorów na noc. Tymczasem wiosną uczelnia obiecywała, że rozwiąże ten problem. - Można chociażby zmienić kąt padania światła - sugerowała wtedy Ewa Chybińska, rzeczniczka Politechniki. Jednak uczelnia nic nie wynegocjowała dla studentów. Ewa Chybińska sugerowała nam wczoraj, że mieszkańcy Riviery już się przyzwyczaili do światłą w nocy. - Nie ma żadnych skarg z ich strony - mówi.

- Nastroje antyreklamowe w akademiku trochę się uspokoiły, a to dlatego, że każdy widzi, że my, studenci, w zasadzie nic nie możemy na to poradzić. Ludzie próbowali już różnych form buntu. Bezskutecznie - mówi Ania, studentka II roku.

Obrazek
Fot. Aleksander Prugar / AG
:arrow: Wcale nie dziwię się studentom. Przecież budynek wygląda teraz koszmarnie.

Awatar użytkownika
Siecool
Posty: 4958
Rejestracja: 15 gru 2005, 21:47
Lokalizacja: Warszawa :: Nowe Bemowo

Post autor: Siecool » 19 paź 2007, 22:35

[img]http://bi.gazeta.pl/im/3/4089/m4089863.gif[/img] pisze: Reklamowy gwałt na zabytkach
Dariusz Bartoszewicz, Tomasz Urzykowski
2007-10-18, ostatnia aktualizacja 2007-10-19 09:39

Niewidzialna ręka rynku w ogromne płachty zapakowała dwie narożne kamienice u zbiegu Krakowskiego Przedmieścia i ul. Miodowej. Jedno jest pewne: reklamy zawisły nielegalnie

Tuż obok jaśnieje wspaniała klasycystyczna fasada kościoła św. Anny, stoi kolumna Zygmunta, za nią Zamek Królewski i Stare Miasto. Wielkie reklamy pasują tu jak pięść do oka. Na ich rozwieszenie nie wydał zresztą zgody Stołeczny Konserwator Zabytków. A przy Krakowskim Przedmieściu taka zgoda jest niezbędna.

- To jest czysta samowola - ocenia stołeczny konserwator Ewa Nekanda-Trepka.

Na lewym rogu reklamuje się telewizja publiczna. Płachta zasłania wszystkie piętra z wyjątkiem parteru i dachu, zawija się wokół narożnika, pokrywając blisko połowę elewacji od strony Miodowej. Z prawego narożnika (Krakowskie Przedmieście 79) przez trzy piętra pruje wydrukowana na siatce toyota. Zawisła na jednej z najcenniejszych kamienic klasycystycznych - Roeslera i Hurtiga z lat 1784-85 projektu architekta Szymona Bogumiła Zuga. Był to pierwszy dom w Polsce, w którym od razu zaprojektowano witryny sklepowe i miejsca na szyldy reklamowe. Budynek zniszczony w 1939 r. został odbudowany. By zamocować reklamę, "niewidzialna ręka rynku" uszkodziła najpierw zabytkową elewację. Wywierciła dziury, wkręciła stelaż ze stali. Tuż przy dolnym żelastwie budynek jest pęknięty.

- Taka reklama jest dopuszczalna, gdy prowadzony jest remont elewacji albo dachu, a ona wisi na rusztowaniach. Poza tym, przekaz reklamowy powinien zajmować tylko część banneru, zaś resztę - odwzorowanie elewacji budynku - mówi Ewa Nekanda-Trepka.

Dawna kamienica Roeslera i Hurtiga służy teraz jako biurowiec. Mieści się w nim m.in. redakcja "Nowej Wsi Europejskiej", Centrum Zapoznawcze "Duet" i biuro tłumaczeń. Na samej górze jest siedziba firmy Labimex.

- Czyj to budynek? - pytam.

- Właściciela nie ma. Spór toczy się w sądzie. Kiedyś mieściła się tu centrala handlu zagranicznego, ale została sprywatyzowana. Firma Labimex ma go w zarządzie. Zajmujemy się handlem wyrobami optycznymi i laboratoryjnymi. Reklama na pewno wisi legalnie. W takim miejscu nie robilibyśmy przekrętów - przekonuje Siergiej Smirnov z Ukrainy, od 12 lat warszawiak i jak zaznacza "rezydent Unii Europejskiej".

Jest prezesem firmy dopiero od miesiąca, a "szczegóły zna na pewno poprzedni szef, ale go nie ma".

- Zapewne reklama pojawiła się na czas remontu Krakowskiego Przedmieścia. I nie wisi za darmo - uśmiecha się prezes Siergiej Smirnov.

Ewa Nekanda-Trepka zaznacza, że reklama Toyoty wisi już dwa miesiące. Gdy stołeczny konserwator postanowił ją skontrolować i zawiadomił gospodarza kamienicy o inspekcji, ten błyskawicznie zwinął płachtę.

- Kontrola miała miejsce 24 sierpnia i niczego nie wykazała - mówi Ewa Nekanda-Trepka.

Ku jej zaskoczeniu banner niedawno wrócił. Co gorsza, na drugim rogu pojawił się następny - ten z telewizją. Co zrobi stołeczny konserwator?

- Jeszcze przeprowadzimy kontrolę drugiej reklamy. Być może zgodę na nią wydał kiedyś Wojewódzki Konserwator Zabytków - odpowiada.

Ale u Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, któremu jeszcze niedawno podlegał Trakt Królewski, o zgodzie na reklamy vis-a-vis kościoła św. Anny nikt nie słyszał.

- Jeśli tak, wydamy decyzje nakazujące zdjęcie obu bannerów - zapowiada Ewa Nekanda-Trepka.

Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna
[ ... ::: Mądry głupiemu ustępuje... i dlatego ten świat tak wygląda ::: ... ]

kozioł

Post autor: kozioł » 19 paź 2007, 22:47

Obrazek
:D
Pewnie ten bilboard jest teraz w jeszcze gorszym stanie O-)

Teokryt
Posty: 3846
Rejestracja: 05 paź 2007, 19:48

Post autor: Teokryt » 27 paź 2007, 22:20

Ja ma takie pytanie. kiedy HGW i jej urzędnicy podejmą decyzje o zakazie umieszczania nowych tablic (podkreślam tablic) billboardowych w śródmieściu? Jest ich mało ale naprawdę - nie ma juz bloku czy nawet kamienicy bez takiej tablicy.

Najgorzej jest przy ruchliwych trach gdzie nowe słupy z tablicami powstaja jak grzyby po deszczu. Ma sie wrażenie zagracenia miasta, a dominująca zieleń jest zagłuszana przez kolorowe plakaty. I na co nam zieleń miejska jak jej nie widać w lesie tablic?
Jeden dekrecik, uchwała o zakazie budowy nowych tablic w warszawie. Jedynie można by przenosić tablice w inne miejsca.

I jak już o czystości miasta - Nei można przekazać trochę więcej funduszy na oczyszczanie miasta (ul. Chmielna i ul. Zgoda) i wymiany nawierzchni pieszych?
Tak samo - kiedy wreszcie PKiN zostanie umyty i zaimpregnowany. Teraz to straszydło bo wygląda jak niejedna zaniedbana budowla (patrz wieżowce na tyłach galerii centrum), to można chociaż je odświeżyć podobnie jak centralny. Wiele miejsc w warszawie wymaga szczotki, trochę srodków czyszczących i wody. Ot głupie podziemia centralnego. Generalne mycie i odwszenie korytarzy plus zbudowanie nowego oświetlenia i odmalowanie sufitów dało by naprawdę dużo.
Obrazek

Mibars
Posty: 85
Rejestracja: 03 cze 2007, 0:51
Lokalizacja: Nadarzyn

Post autor: Mibars » 27 paź 2007, 23:22

Ja mam pewien pomysł na rozwiązanie kwestii reklam...


...Czemu pojawiają się nowe, coraz większe i bardziej rzucające się w oczy reklamy, przy których niegdyś "olbrzymie billboardy" bledną? Bo wszyscy chcą się za wszelką cenę wyróżnić...

Najpierw ktoś tworzy pierwszą megareklamę za olbrzymie pieniądze, potem ktoś inny to kopiuje, aż wkońcu taka "megareklama" staje się standardową ofertą jakiejś agencji reklamowej, pojawia się konkurencja w postaci dwudziestu innychpodobnych nośników dookoła i siłą rzeczy taki sposób promocji tanieje... Tymczasem ktoś wymyśla nowszą, większą megagigareklamę za kosmiczne pieniądze, inni to kopiują, ta tanieje, powstaje kolejna megasupergigareklama na całą fasadę, pojawia się xx podobnych reklam i nawet taka cała fasada pod płachtą na której oko człowieka jest większe od zasłanianego przez nie okna staje się czymś normalnym i niczym nie wyróżniającym... Więc w niedalekiej przyszłości pojawi się jeszcze bardziej wypasiony nośnik - nie wiem - cała fasada domu pokryta siatką LEDów wyświetlającą animowane obrazy wielkości całego bloku?

Brrr....

...Ale ja mam na to prosty sposób - ograniczyć dopuszczalną ilość reklam na danym terenie, albo też ich wielkość, co spowoduje, że nośniki z czasem nie będą tracić na randze, tylko reklamowanie się będzie coraz to droższe - wszyscy wyjdą na tym na plus - Agencje reklamowe zarobią więcej za tansze nośniki, zwykli ludzie nie będą przytłoczeni masą reklam, a ci, którzy się reklamują i tak dotrą do klienta, bo ludzie nie przestaną zauważać "malutkich" billboardów...
=Macierzanki=
711
=Okęcie=
a) 301 > 10/17/33
b) 182 > 10/17
c) 7/9/15 > 182/189/401 > 10/17
=PASZKOWSKIEGO=
2 min buty

POWRÓT
(do Okęcia odwrotnie)
703 > Rynek > 20 min buty
711 > Komorowska > 3 min buty
733 > 4 min buty > 711 > 4 min buty
MaxiBus > 20 min buty

ODPOWIEDZ