drapka pisze:Trudno jednakże mieć do ludzi pretensje, że zamiast utrudniać sobie życie ułatwiają je sobie.
Polimeryzowałbym
![:) :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
I właśnie chodzi tu o społeczeństwo obywatelskie, a nie czubek własnego nosa. Czy można mieć pretensję do mnie, jeżeli dla własnej wygody rzucę papierek na ulicę, zamiast schować do kieszeni, albo pofatygować się jakieś 50 m do śmietnika? Ano właśnie. Tu chodzi o coś w tym stylu - używając (niepotrzebnie) samochodu powodujemy życie w mieście bardziej uciążliwe (korki, hałas, spaliny, wypadki) i dlatego w imię wspólnego dobra powinniśmy ograniczać indywidualne potrzeby samochodowe, które są - powtarzam - w czysto miejskim ukłdzie, w zdecydowanej większości niepotrzebne.
Zresztą to nie przedszkolaki akurat chyba najbardziej korkują miasto ani klienci z odkurzaczem
![:) :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
No nie wiem... szok pierwszego września jest zbyt wielki. A przecież krawaciarze ze Służewca nie wracają hurtem 31 sierpnia z wakacji... W ich przypadku główny problem dotyczy jednak parkowania w tej biurowej enklawie bez zaplecza. Sam się im dziwię, ale... ano właśnie, mam problem ze zrozumieniem pewnych zachowań, tego w szczególności. Dla mnie kampania "nie jeżdżę do kiosku samochodem" jest za mało wyrazista. Powinno być ostrzej a la "tylko skończony wieśniak jeździ do kiosku samochodem", chociaż to w niezamierzony sposób obraża ludnośc pozamiejską i generalnie styl a la Niesiołowski chyba nie jest odbierany dobrze
A a propos wychowania. Moja koleżanka, w wieku zdecydowanie poprzedszkolnym, kiedys mi opowiadała, jak musiała oddać samochód do warsztatu i pojechać metrem (a mieszkała na Natolinie!). Akurat jakiś rok-dwa lata wcześniej wprowadzono bramki przy wejściach. I biedna, nie wiedziała, co ma robić, żeby się na peron dostać. A zamin się przesiadła na samochód była całkiem normalna pod tym względem
![:) :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
Znajomy z pracy niedawno opowiadał, że - będąc zmuszonym przez okoliczności, skorzystał z 382, autobusu po raz pierwszy od paru lat. I, o cholera - jechało szybko (buspas!), klima chłodziła, czytał sobie gazetkę... No i w tę stronę powinno się iść.
Dlaczego pieprzone pierożki są dobre, a pieprzone życie już nie? (B. Schaeffer)
Historia uczy jednego - nigdy nikogo niczego nie nauczyła.