Stockholmare pisze:Wg mnie rowery powinny być wpuszczone na chodniki tam gdzie nie ma ścieżek rowerowych i na zasadzie "gości" czyli, że pieszy ma zawsze i wszędzie pierwszeństwo i to rower musi się do niego dostosować.
![:arrow: :arrow:](./images/smilies/icon_arrow.gif)
Moderator: Wiliam
Stockholmare pisze:Wg mnie rowery powinny być wpuszczone na chodniki tam gdzie nie ma ścieżek rowerowych i na zasadzie "gości" czyli, że pieszy ma zawsze i wszędzie pierwszeństwo i to rower musi się do niego dostosować.
Tak.zofey pisze:Na takich drogach też zabraniać jazdy po chodniku?
Irytacja kierowcy nie jest zgodna z prawem.zofey pisze:Oczywiście irytacja kierowców doprowadza w końcu do wypadku i to w tych wypadkach giną ludzie, a nie na chodnikach. Wszystko w zgodzie z przepisami.
PoRD, Art. 3, ust. 1 pisze:Uczestnik ruchu i inna osoba znajdująca się na drodze są obowiązani zachować ostrożność albo gdy ustawa tego wymaga – szczególną ostrożność, unikać wszelkiego działania, które mogłoby spowodować zagrożenie bezpieczeństwa lub porządku ruchu drogowego, ruch ten utrudnić albo w związku z ruchem zakłócić spokój lub porządek publiczny oraz narazić kogokolwiek na szkodę. Przez działanie rozumie się również zaniechanie.
Mi jeszcze w czasie kursu mówili, że nie wolno prowadzić samochodu będąc w złej kondycji psychofizycznej... Ale paragrafu na to znaleźć nie mogę...PoRD, Art. 60, ust. 1 pisze:Zabrania się:
1) używania pojazdu w sposób zagrażający bezpieczeństwu osoby znajdującej się w pojeździe lub poza nim;
Ja jeżdżę po Słonecznej w Lesznowoli (TIRy itp) do pracy już jakiś rok i ani razu nie miałem problemów, może to dlatego że się rozpycham rękami i nogami (dosłownie, parę razy przywaliłem ze złości w jakiegoś idiotę) także nie mam pojęcia o jakie niebezpieczeństwo ci chodzi.zofey pisze:A co z jezdniami o szerokości około 7 metrów (po jednym pasie w obu kierunkach, żadnych poboczy, ale chodniki), a jednocześnie ruchliwymi? W takiej sytuacji rowery sobie jakoś jeżdżą, a samochody wloką się za nimi (wyprzedzanie roweru w ramach jednego pasa ruchu jest praktycznie zakazane - nie można jechać blisko roweru). Oczywiście irytacja kierowców doprowadza w końcu do wypadku i to w tych wypadkach giną ludzie, a nie na chodnikach. Wszystko w zgodzie z przepisami.
Na takich drogach też zabraniać jazdy po chodniku?
Po słonecznej jeździ się z reguły koło 80, ograniczenie jest do 50, a ja jeżdżę tak z metr od pobocza bo czuje się wtedy bezpieczniej, no i omijam dziury tak w odległości do 80cm, żeby postraszyć kierowców, którzy jednak by się zdecydowali mnie blisko wyprzedzać. Jak na razie ta taktyka sprawdza się śpiewająco, nie miałem nigdy problemów.zofey pisze:Co najmniej trzy:
1. Spróbowałbyś się wywalić.
2. Jeżeli wyprzedzają Cię przy samochodzie jadący z naprzeciwka to sami ryzykują mandat (nie pamiętam czy minimalna odległość wynosi 1 czy 2 metry, i tak na 3,5 metrowym pasie nie do zrealizowania). W przeciwnym razie na naprawdę ruchliwej jednopasmówce muszą jechać za tobą, lub korzystać z krótkich luk między samochodami, co powoduje zagrożenie zderzeniem czołowym (samochód-samochód, rowerowi może i wszystko jedno).
3. Znacie taką sytuację?: samochody jadące z naprzeciwka się wyprzedzają przy czym prędkość wyprzedzającego około 100 km/h albo więcej. Kierowca już nie kontroluje samochodu co do metra (mówimy o byle jakim kierowcy) i w optymistycznej wersji rowerem mocno zakołysze, w pesymistycznej nie będzie co zbierać. Ogólnie widok samochodu wyprzedzającego sięgającego lusterkiem przeciwległego pobocza jakoś nie jest dla mnie rzadki, pewnie kierowcy nawet nie zdają sobie sprawy jak szeroko wychodzą. Na ogół nie ma w pobliżu roweru.
ps. Jak przywaliłeś to znaczy że jechał bardzo powoli. Miałem raczej na myśli ulicę po której normalnie jeździ się albo przepisowe 50, albo szybciej.
Farciarz z Ciebie, gdybyś sie pomylił w swoich rachubach to by było po ptakach. Raczej nie sugeruj innym takich pomysłów bo większość raczej lubi swoje życie i nie chce się z nim bezsensownie rozstawać.kajo pisze: Pomyłka raz z naprzeciwka ktoś wyprzedzał i myślał, że zjadę, zrobiłem to ale zjechałem do środka, więc musiał uciec na pobocze:).
To była specyficzna sytuacja i wtedy miałem ochotę skusić los, teraz pewnie bym tak zjechał na pobocze coby rower zahaczył jednak o samochód:) ja wredny jestem z natury:)Rosa pisze:Farciarz z Ciebie, gdybyś sie pomylił w swoich rachubach to by było po ptakach. Raczej nie sugeruj innym takich pomysłów bo większość raczej lubi swoje życie i nie chce się z nim bezsensownie rozstawać.kajo pisze: Pomyłka raz z naprzeciwka ktoś wyprzedzał i myślał, że zjadę, zrobiłem to ale zjechałem do środka, więc musiał uciec na pobocze:).
Tia, tylko dla niektórych jest nieprzejezdna jak faza w kostce jest nza szeroka...klemenko pisze:Lepsze by było zniesienie obowiązku jazdy drogą dla rowerów (czyli umożliwienie legalnej jazdy po jezdni) w sytuacji, kiedy ddr jest nieprzejezdna (zaleganie śniegu, remont).
Rowerem???!kajo pisze:Pomyłka raz z naprzeciwka ktoś wyprzedzał i myślał, że zjadę, zrobiłem to ale zjechałem do środka, więc musiał uciec na pobocze:).
Ja jechałem rowerem tez z naprzeciwka samochodem:)drapka pisze: Rowerem???!
Ja tam uważam, że ddr w warunkach miejskich powinny uniemożliwiać szybką jazdę - poprzez wysoką kolizyjność z ruchem pieszym stwarza to niebezpieczeństwo. Za to zlikwidowałbym zapis o zakazie jazdy rowerem jezdnią, jeśli wzdłuż niej biegnie ddr - kto by chciał jechać szybko, pojechałby jezdnią, ddr zostałyby dla niedzielnych rowerzystów, rodziców z dziećmi, itp.drapka pisze: Tia, tylko dla niektórych jest nieprzejezdna jak faza w kostce jest nza szeroka...