A teraz o polityce... (tej krajowej)
Moderator: Szeregowy_Równoległy
- Glonojad
- Dark Lord of The Plonk
- Posty: 26878
- Rejestracja: 13 gru 2005, 23:39
- Lokalizacja: z Ochoty, jak to płaczki
Moim zdaniem nadmiernie przywiązujecie się do wagi przygotowania merytorycznego w danej branży, a za mało myślicie o sprawności organizacyjnej.
Mnie na szkoleniu z zarządzania projektami wręcz powiedziano, że dobry inżynier może nie być najlepszym kandydatem na menedżera projektu, który ok. 80% czasu musi poświęcić na administrowanie - w sensie rozdzielanie zadań, ich kontrola, koordynacja i tak dalej - w związku z czym nie może się zbytnio zagłębiać w szczegóły. A inżyniera będzie kusiło, zwłaszcza, jeśli jest dobry i doświadczony i potencjalnie może wiele do projektu wnieść.
No to jeśli project manager poświęca 80% czasu na administrację, to ile czasu poświęci na to minister? 90%? 95%?
Przed poprzednim rządem czytałem komentarz, że minister powinien być przede wszystkim sprawnym organizatorem i politykiem, z głową do ludzi - fachowcami powinni być podsekretarze stanu, będący najwyższymi "merytorycznymi" urzędnikami, rekomendującymi konkretne rozwiązania. Taka wizja mnie prawdę mówiąc przekonuje, choć oczywiście nie jestem pewien, czy Nowak, Gowin tudzież Mucha te kryteria spełniają. Choć doktor ekonomii do wyłapywania działaczowskich przekrętów wydaje się niegłupim pomysłem, zwłaszcza jeśli swoje atuty, ahem, charyzmatyczne, będzie umiała (cynicznie) wykorzystać w wodzeniu zbereźnych dziadków za nos... popatrzy, zaślini się i podpisze, co mu każe
Mnie na szkoleniu z zarządzania projektami wręcz powiedziano, że dobry inżynier może nie być najlepszym kandydatem na menedżera projektu, który ok. 80% czasu musi poświęcić na administrowanie - w sensie rozdzielanie zadań, ich kontrola, koordynacja i tak dalej - w związku z czym nie może się zbytnio zagłębiać w szczegóły. A inżyniera będzie kusiło, zwłaszcza, jeśli jest dobry i doświadczony i potencjalnie może wiele do projektu wnieść.
No to jeśli project manager poświęca 80% czasu na administrację, to ile czasu poświęci na to minister? 90%? 95%?
Przed poprzednim rządem czytałem komentarz, że minister powinien być przede wszystkim sprawnym organizatorem i politykiem, z głową do ludzi - fachowcami powinni być podsekretarze stanu, będący najwyższymi "merytorycznymi" urzędnikami, rekomendującymi konkretne rozwiązania. Taka wizja mnie prawdę mówiąc przekonuje, choć oczywiście nie jestem pewien, czy Nowak, Gowin tudzież Mucha te kryteria spełniają. Choć doktor ekonomii do wyłapywania działaczowskich przekrętów wydaje się niegłupim pomysłem, zwłaszcza jeśli swoje atuty, ahem, charyzmatyczne, będzie umiała (cynicznie) wykorzystać w wodzeniu zbereźnych dziadków za nos... popatrzy, zaślini się i podpisze, co mu każe
Wypowiedź ta stanowi moje prywatne zdanie i nie może być cytowana lub analizowana w związku z moją działalnością w jakiekolwiek instytucji z którą mogę lub mogłem współpracować, ani jako stanowisko tej instytucji. Nie wyrażam także zgody na jej przetwarzanie w żadnej formie technicznej ni magicznej.
- Daniel_FCB
- (kaczofob)
- Posty: 1600
- Rejestracja: 23 lut 2008, 20:54
- Lokalizacja: Natolin
Akurat to jest stanowisko nie wymagające większych kompetencji "branżowych". Poza tym sport to jednak świat (mniejszych lub większych, w zależności od dyscypliny) pieniędzy i wydaje mi się to dobrym ruchem. Poza tym naprawdę - Euro (imprezę sportową, było nie było) należy wykorzystać jako szansę do stworzenia Polsce dobrej marki w świecie. Myślę, że absolwentka nauk ekonomicznych jest osobą do tego wystarczająco kompetentną [btw Giersz też był ekonomistą].Szeregowy_Równoległy pisze:Pytanie, czy Mucha ma jakiekolwiek pojęcie o sporcie. Doktor ekonomii.
Wciąż się zastanawiał, jak nielogiczne może się stać logiczne rozumowanie, jeśli zajmuje się nim dostatecznie duży komitet - Pratchett, Świat finansjery
A mówili nauczyciele "z gminem nie zadajemy się nie z powodu ich niskiego urodzenia, ale dlatego, że nie ma po co" - Ziemiański, Achaja
FCBARCA.COM
A mówili nauczyciele "z gminem nie zadajemy się nie z powodu ich niskiego urodzenia, ale dlatego, że nie ma po co" - Ziemiański, Achaja
FCBARCA.COM
Polecam 384 stronę zalinkowanego przeze mnie dokumentu.KwZ pisze:Należałoby raczej porównywać dalsze trwanie życia w jakimś momencie, np. 18 lat (wejście na rynek pracy) albo 60/65 lat (przejście na emeryturę).
Co ten tekst wnosi do dyskusji?Wolfchen pisze:Jeden będzie żył 100 lat, drugi 30, a statystycznie wyjdzie, że obaj żyli 65 lat...
W przytoczonym przykładzie druga osoba nie dożyje nawet obecnej emerytury...
I bardzo dobrze. Tylko czemu to będzie aż tak długo trwać?Tusk pisze:1. Pracujemy dłużej. Wiek emerytalny ma docelowo wynieść 67 lat . I dla kobiet. I dla mężczyzn. Zrównywanie ma się zacząć w 2013 roku, według takiej zasady, że wiek emerytalny będzie co 4 miesiące podwyższany o jeden miesiąc (czyli w ciągu rok o trzy miesiące).
Oby był to wstęp do szerszych reform.Tusk pisze:2. Zmiany w KRUS - rolnicy posiadający gospodarstwa powyżej 15 ha będą sami opłacali całą składkę zdrowotną. Wchodzi rachunkowość dla gospodarstw, to pierwszy krok do przechodzenia rolników do systemu podatkowego na zasadach ogólnych.
Również dobrze.Tusk pisze:3. Ograniczenie przywilejów emerytalnych W służbach mundurowych: wiek emerytalny do 55 lat lub po 25 latach służby). W górnictwie: przywileje tylko dla pracujących bezpośrednio przy wydobyciu.
Tusk pisze:10. Duchowni w powszechnym systemie ubezpieczeń.
- Bastian
- Sułtan Maroka
- Posty: 36745
- Rejestracja: 13 gru 2005, 14:08
- Lokalizacja: Gdzieś tam na północy...
Drugi Budapeszt?
http://wyborcza.pl/1,75248,10685526,Weg ... alach.html
I parę komentarzy z forum:
http://wyborcza.pl/1,75248,10685526,Weg ... alach.html
Węgrzy w opałach
Leszek Baj, Jacek Pawlicki
2011-11-22, ostatnia aktualizacja 2011-11-22 01:05
Lecący na łeb na szyję kurs forinta i groźba obniżenia ratingu do poziomu śmieciowego sprawiły, że węgierski rząd znów prosi o zagraniczną pomoc. Premier Viktor Orbán próbuje zagłuszać problemy gospodarcze, rozliczając dawnych komunistów
- MFW otrzymał prośbę od węgierskich władz o możliwą pomoc finansową - oświadczyła szefowa Międzynarodowego Funduszu Walutowego Christine Lagarde. Podobną dostała Komisja Europejska. Według węgierskiej prasy - ok. 4 mld euro.
Nie byłoby w tym nic dziwnego, bo nawet bogatsze kraje Unii dostają międzynarodowe wsparcie, gdyby nie rezygnacja węgierskiego premiera latem 2010 r. ze wsparcia MFW i UE. Viktor Orbán podziękował wtedy za "wydobycie Węgier z kłopotów", uznając, że "trzeba odzyskać suwerenność gospodarczą kraju".
Skąd ta zmiana? Kilka dni temu główne agencje ratingowe zagroziły obniżeniem węgierskiej oceny wiarygodności do poziomu śmieciowego. Węgrom, które mają najwyższy dług publiczny w naszym regionie (75,9 proc. PKB), coraz trudniej pożyczać pieniądze na rynkach finansowych. W ostatnich dniach oprocentowanie węgierskich obligacji 10-letnich przekroczyło 8,5 proc. (dla porównania polskich sięga 5,8 proc.). Kilka dni temu nie udała się aukcja bonów skarbowych. Rząd chciał sprzedać papiery za 50 mld forintów, a inwestorzy gotowi byli wydać tylko 35,7 mld.
- Kurs forinta postawił Orbána pod ścianą. Kilka miesięcy temu euro było warte 261 forintów, teraz nawet do 317 - tłumaczy "Gazecie" Zoltán Pogátsa, ekonomista z Uniwersytetu Zachodniowęgierskiego. - Węgry mają duże zadłużenie w walutach. Przy takim kursie trudna byłaby jego obsługa - dodaje.
Węgry przeżywają gospodarcze turbulencje od pięciu lat, kiedy wyszło na jaw, że socjalistyczny premier Ferenc Gyurcsány rozdawał pieniądze na lewo i prawo, ukrywając stan finansów państwa. Deficyt sektora finansów publicznych sięgnął w 2006 r. 9,3 proc. PKB. Na fali kryzysu pod koniec 2008 r. węgierski rząd musiał prosić o pomoc MFW, UE i Bank Światowy. Dostał kredyt sięgający w sumie 20 mld euro, ale w całości go nie wykorzystał.
- Od 2006 r. żyjemy w towarzystwie ciągłych oszczędności. To działa depresyjnie na Węgrów - mówi ekonomista Attila Bartha. Skutek jest taki, że od lat poziom PKB na głowę mieszkańca na Węgrzech nie zbliża się ani o krok do średniej UE. W tym roku Węgrów przegoni Polska. W latach 2007-11 PKB na Węgrzech rocznie kurczył się średnio o 0,6 proc., w Polsce - rósł o 4,3 proc.
- Wygrana Fideszu w wyborach w 2010 r. dała nadzieję na zmiany. Teraz jednak widać, że sprawy nie poszły w dobrym kierunku. Tkwimy w impasie - mówi Bartha.
Orbán wiosną zeszłego roku w cuglach wygrał wybory. Jego partia, mając w parlamencie ponad dwie trzecie głosów, mogła wprowadzić zmiany w konstytucji i kontrowersyjne "reformy". Orbán obłożył ekstrapodatkami banki oraz firmy, m.in. z sektora energetycznego czy telekomunikacyjnego, znacjonalizował fundusze emerytalne oraz wprowadził nowe prawo medialne, które umożliwia karanie niewygodnych nadawców. Chciał też uzależnić Węgierski Bank Centralny od rządu, co zablokował Europejski Bank Centralny. Czarę goryczy przelały kontrowersyjne decyzje mające umożliwić Węgrom spłacanie kredytów walutowych po zaniżonym kursie. Zagraniczne banki, głównie austriackie, straciły na tym od końca października 44 mld forintów (300 mln zł).
- Premiera Orbána czekają trudne negocjacje z MFW, bo swoimi poprzednimi decyzjami stracił wiarygodność - ocenia Bartha.
Przy zaostrzającym się kryzysie Orbán wpadł na nowy pomysł - chce ścigać opozycyjną partię socjalistyczną za zbrodnie komunistów z lat 1947-89. W projekcie ustawy zapisano, że obecna Węgierska Partia Socjalistyczna (MSzP) jest spadkobierczynią majątku nielegalnie przejętego przez komunistów. Można więc podejrzewać, że Fidesz chce zabrać majątek MSzP. - Jeśli jest to próba odwrócenia uwagi społecznej od kryzysu, to taka strategia nie wypali. Węgrzy mają dużo większe problemy niż rozliczanie komunistów - mówi Herta Toth, socjolog z Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego w Budapeszcie.
Źródło: Gazeta Wyborcza
I parę komentarzy z forum:
Tacy "rewolucjoniści" nie zapamiętali lekcji Robespierre'a. Więc w ogóle nie zakładają, ustawiając kolejkę do gilotyny, że sami wylądują na jej końcu. Tak to już jest, że jedyne czego uczy historia, to tego, że niczego nie uczy.Jeżeli Orban chce uznać obecnych socjalistów za spadkobierców komunistów, to musi sam pamiętać, że jest on i jego FIDESZ spadkobiercą faszystowskich nilaszowców.
U nas też, Kaczyński ciągle chce rozliczać. Już szósta z kolei ekipa "rozłamowców" mu mówi "Maksymilianie, bedziesz nastepny", i dalej nie trafia.
Ten artykuł oparty jest na półprawdach, co mnie dziwi, bo można by sądzić, że dziennikarz winien być lepiej poinformowany. Poza tym Węgrów można mamić nacjonalistycznie, co nie powinno działać na polskich reporterów. A tu artykuł powtarza frazę węgierska: Gyurcsany wszystkiego winien... Niedługo będzie się go winić za brzydką pogodę. Artykuł mówi, że Gyurcsany od 2006 "rozdawał pieniądze na prawo i lewo". To nieprawda. Jedyne, co zrobił, to zmniejszył VAT z 25% na 20%, żeby zrobić wszystkim przyjemność. To był błąd, jednak nie większy niż amok obecnego rządu, trwający od półtora roku. Pieniądze rozdawał premier Meggyesi w latach 2002 - 2004 (duże podwyżki w budżetówce), a jeszcze wcześniej ... Fidesz w latach 1998-2002 (reklama rządu, 70% podwyżki dla prominentów państwowych). Gyurcsany w latach 2006-2008 (kiedy zrezygnował z posady premiera) próbował wprowadzić reformy, nawet wbrew partii socjalistycznej: czesne za wyższe studia, symboliczne opłaty za opiekę lekarską, które miały na celu skonsolidować służbę zdrowia, łączenie szpitali itd. Nie pozwolono mu na to, a najgłośniej krzyczał Fidesz i Orban, posuwając się nawet do wymuszenia referendum w tej sprawie. Teraz Orban robi to samo, czyli każe Węgrom zaciskać pasa - to najzwyczajniej moralność Kalego: jak ktoś ukraść Kalemu krowę, to grzech, a jak Kali ukraść komuś krowę to dobry uczynek...
Honi soit qui mal y pense...
Chemia teraz doszła do wspaniałych wyników. Robią wiewiórki z aminokwasów. Kir Bułyczow
Gdzieś tam może i jest prawda, ale kłamstwa tkwią w naszych głowach. Terry Pratchett
Darmowy ser znajduje się tylko w pułapkach na myszy. Kir Bułyczow
Gdzieś tam może i jest prawda, ale kłamstwa tkwią w naszych głowach. Terry Pratchett
Darmowy ser znajduje się tylko w pułapkach na myszy. Kir Bułyczow
- MeWa
- Cukiereczek
- Posty: 25176
- Rejestracja: 14 gru 2005, 21:34
- Lokalizacja: Czachówek Centralny Południowo-Środkowy
(nie)stety - to prawo opozycjiBastian pisze:Nie pozwolono mu na to, a najgłośniej krzyczał Fidesz i Orban, posuwając się nawet do wymuszenia referendum w tej sprawie. Teraz Orban robi to samo, czyli każe Węgrom zaciskać pasa - to najzwyczajniej moralność Kalego: jak ktoś ukraść Kalemu krowę, to grzech, a jak Kali ukraść komuś krowę to dobry uczynek...
STACJA METRA "RATUSZ" POWINNA NAZYWAĆ SIĘ "PLAC BANKOWY"
[size=0]M-1 1 7 9 14 15 182 208 523[/size]
[size=0]M-1 1 7 9 14 15 182 208 523[/size]
http://www.tvn24.pl/-1,1726098,wiadomosc.htmlKwZ pisze:Czy ktoś wie, co Sikorski powiedział w Berlinie
15/12/2005-12/7/2019
Dziękuję za linka.
W mojej opinii, minister Sikorski dobrze diagnozuje sytuację, ale proponowane środki rodzą wątpliwości.
W mojej opinii, minister Sikorski dobrze diagnozuje sytuację, ale proponowane środki rodzą wątpliwości.
Ingerencja brzmi groźnie, a zawieszanie w prawie do decydowania o kształcie UE jest niedopuszczalne. Zwłaszcza, że Polska byłaby na celowniku na dzień dobry.min. Sikorski pisze: Komisja otrzymałaby uprawnienia do ingerowania w polityki krajów, które nie mogą spełnić swoich zobowiązań. Kraje uporczywie łamiące zasady byłyby zawieszone w swoich prawach głosu.
To jest dobre. Obecnie jest tak, że trzeba ocenić wagę ministerstwa i odpowiednio dobrać państwo. Choć może jeszcze lepiej byłoby, gdyby komisarze byli wybierani jak ministrowie, przez odpowiedni parlament: tu UE. Określenie "komisarza" na ministra wywołuje u mnie skojarzenie z ZSRRmin. Sikorski pisze:Komisja powinna być mniejsza, aby być bardziej efektywna. [...] Należy wprowadzić rotację przy obsadzie stanowisk komisarzy przez państwa członkowskie.
Tylko że "europejska opinia publiczna", jeśli nawet istnieje, nie musi popierać tworzenia jednego państwa. Vide referendum we Francji w 2005 (czyli jeszcze nie tak niedawno temu).min. Sikorski pisze:To, co musimy uczynić, to nadać wyraz polityczny europejskiej opinii publicznej.
Imho dopuszczalne, ale dziwne. Nie potrzebujemy tego, żeby poczuwać się jednym narodem. Polscy posłowie pochodzą z regionalnych okręgów wyborczych, a i tak wierzymy, że głosują w interesie ogółu Polaków. Poza tym od strony technicznej spowodowałoby dalsze skomplikowanie systemu, (postrzegane) oderwanie od rzeczywistości itd.min. Sikorski pisze: Aby to urzeczywistnić, niektórzy członkowie Parlamentu Europejskiego mogliby być wybierani z ogólnoeuropejskiej listy kandydatów.
Jak dla mnie całkiem ok: to mogłoby uprościć system. Ilu uprawnionych do głosowania kojarzy, że są dwa różne takie stanowiska, nie mówiąc o znajomości ich kompetencji? Szczerze mówiąc, ja nie bardzo.min. Sikorski pisze:Moglibyśmy również połączyć stanowiska Przewodniczących Rady Europejskiej i Komisji Europejskiej. Kanclerz Angela Merkel sugeruje nawet, aby taka osoba była wybierana w bezpośrednich wyborach przez lud europejski.
No to zaczynam rozumieć Kaczyńskiego p... [ględzącego] o zdradzie narodowej. Chociaż to dalej przesada. W ogóle: narzeka, że Tusk nie prowadzi aktywnej polityki zagranicznej, a gdy zaczyna, to wrzeszczy o Trybunale Stanu (za słowa?!).min. Sikorski pisze:Polska wnosi również do Europy gotowość do kompromisu - nawet w zakresie wspólnego podejścia do suwerenności - w zamian za uczciwą pozycję w silniejszej Europie.
Sorry, ale odwoływanie się do nazizmu, bijące z tego zdania, jest nie na miejscu. (Z kontekstu wynika, że nie tylko.) Zresztą, z Rosją też powinniśmy rozmawiać nie tylko, a nawet nie przede wszystkim, o Katyniu.min. Sikorski pisze:Po szóste, że z racji rozmiarów i historii Waszego kraju, ponosicie specjalną odpowiedzialność, aby chronić pokój i demokrację na naszym kontynencie.
Drugie pół zdania to po co?min. Sikorski pisze:W 1410 r. wojska tego państwa rozgromiły pod Grunwaldem rycerzy zakonu krzyżackiego, którego symbole heraldyczne do dziś funkcjonują w armii niemieckiej.
Czy pełzający zamach stanu zostanie odkręcony?
Sądy są na polityków - a nie dla polityków!
Sądy są na polityków - a nie dla polityków!
Co jak co, ale w inwazję kulturową z Chin nie wierzę. Tam jednak Europa jest postrzegana jako źródło cywilizacji, chyba jeszcze bardziej, niż USA za PRL-u. Na razie to my więcej "eksportujemy kultury" do nich, mieliby ją reeksportować?
Czy pełzający zamach stanu zostanie odkręcony?
Sądy są na polityków - a nie dla polityków!
Sądy są na polityków - a nie dla polityków!
Nie wiem, czy recepty Sikorskiego są słuszne (moim zdaniem niekoniecznie), ale stękania PiS-u są mocno przesadzone. Inna sprawa, ze Sikorski zrobił duży błąd na poziomie semantyki - jakby mówił o "unii", a nie o "federacji", to wyszłoby znacznie mniej boleśnie dla ucha prezesa.
A dlaczego recepta Sikorskiego, czyli pogłębianie integracji, nie jest słuszna? On sam to powiedział:
A dlaczego recepta Sikorskiego, czyli pogłębianie integracji, nie jest słuszna? On sam to powiedział:
Otóż jakkolwiek wzniośle to zabrzmi, kryzys przyszedł dlatego, ze unia walutowa została zbudowana na kłamstwie. Euro przy obecnym poziomie integracji miałoby się świetnie, gdyby państwa, które je przyjęły, zachowywały się wobec siebie uczciwie. Ale lepiej było najpierw udawać, że nikt nie widzi, jak fatalnie Grecja wydaje unijne pieniądze i w jak kiepskim stanie jest jej gospodarka. Lepiej było udawać, że nie widzi się rosnącego zadłużenia. I lepiej było fabrykować nierzetelne statystyki. No to teraz mamy to, co mamy. Jak długo Europa będzie odchodzić od uznawanych powszechnie wartości na rzecz politycznej poprawności (pełna demokracja, nikogo nie "krzywdzimy") i ładnie nazwanego relatywizmu moralnego i wzajemnego oszukiwania się, tak długo nie będzie dobrze. Pogłębienie integracji nic tu nie da.Nieuchronny wniosek, jaki się nasuwa, to taki, że ten kryzys nie dotyczy tylko zadłużenia, ale przede wszystkim zaufania, a mówiąc ściślej, wiarygodności. Dotyczy tego, gdzie - zdaniem inwestorów - ich inwestycje będą bezpieczne.
Bądźmy wobec siebie szczerzy i przyznajmy, że rynki mają pełne prawo wątpić w wiarygodność strefy euro. Przecież Pakt Stabilności i Rozwoju został naruszony 60 razy! I nie tylko przez mniejsze kraje, które mają kłopoty, ale również przez samych założycieli w jądrze strefy euro.
- MeWa
- Cukiereczek
- Posty: 25176
- Rejestracja: 14 gru 2005, 21:34
- Lokalizacja: Czachówek Centralny Południowo-Środkowy
a czy Grecja w ogóle spełniała warunki wejścia do strefy Euro od samego początku?bepe pisze:Ale lepiej było najpierw udawać, że nikt nie widzi, jak fatalnie Grecja wydaje unijne pieniądze i w jak kiepskim stanie jest jej gospodarka.
STACJA METRA "RATUSZ" POWINNA NAZYWAĆ SIĘ "PLAC BANKOWY"
[size=0]M-1 1 7 9 14 15 182 208 523[/size]
[size=0]M-1 1 7 9 14 15 182 208 523[/size]
- 29 Ikarusów
- Posty: 182
- Rejestracja: 02 paź 2010, 12:18
- Lokalizacja: inąd
Czyżby? Na czym miałoby to polegać?Delfino pisze:A już na pewno przy wspólnej walucie potrzebna jest jednolita polityka fiskalna.
Osobne polityki fiskalne w poszczególnych krajach miały być buferem bezpieczeństwa dla narodowych tzw. policy mix. Przykładowo nadmiernie restrykcyjna (z punktu widzenia makroekonomicznego interesu danej gospodarki) polityka pieniężna (czyli zbyt wysokie stopy procentowe - przypominam - jednolite dla wszystkich krajów z powodu wspólnej waluty) miała być równoważona ekspansywną polityką fiskalną. Inaczej mówiąc, tam gdzie zbyt wysoki koszt pieniądza hamował inwestycje prywatne, gospodarka mogła być wspomagana inwestycjami publicznymi finansowanymi z budżetu państwa.
Zamiast jednolitej polityki fiskalnej wprowadzone były (i są) jednak reguły fiskalne, które miały obowiązywać wszystkie kraje UE (nie tylko eurolandu). Deficyt fiskalny max. 3% PKB i dług publiczny max. 60% PKB.
Cóż z tego, skoro już na długo przed obecnym kryzysem (czyli tak naprawdę przed 2008 rokiem) Francja i Niemcy bimbali sobie na zapisy Paktu Stabilności i Wzrostu oraz nie przejmowali się wszczęciem przez KE procedury nadmiernego deficytu (EDP). Chodziło o przekraczanie granicy 3% deficytu budżetowego.
Cóż z tego, skoro taka Grecja w ogóle oszukiwała Eurostat (taki euro-GUS i fałszowała dane.
Nie (albo spełniała tzw. rzutem na taśmę). Zresztą Grecja weszła do strefy euro rok później niż wszyscy. O tym właśnie piszę - Europa wolała się oszukiwać, no to teraz ma. Pogłębiona integracja w niczym tu nie pomoże, dopóki wszyscy wreszcie nie zaczną mówić prawdy.MeWa pisze:
a czy Grecja w ogóle spełniała warunki wejścia do strefy Euro od samego początku?