Widzisz, mówisz o sytuacji gdy dziecko jest większe. Ja uwielbiam czysto akademickie dyskusje religijno-filozoficzne, ale akurat w tej sytuacji jestem bezradny, gdyż moje poglądy nt. aborcji są następujące: generalnie nie, chyba, że dziecko jest wynikiem gwałtu, ale wtedy też tylko w początkowej fazie. Ja nie stosuję metody szkiełka i oka, tylko metodę bardziej humanistyczną. Dopóki dziecko jest nieuformowanym niewiadomo czym (za przeproszeniem), to w określonych sytuacjach można dokonać aborcji, gdy już jest małym człowieczkiem to absolutnie nie można.Jarek pisze:Potrafią, tylko ludzie nie chce słuchać. Na przykład można zrobić badanie elaktrokardiograficzne bojącego serca płodu. Mierzyć impulsy nerwowe z mózgu. Czy istota nieżywa ma takie odruchy?
Podam inny przykład. Aborcja, gdy dziecko jest większe wymaga, by przed wyłyżeczkowaniem skrawków ciała najpierw zatrzymać serce zastrzymiem w serce z chlorku potasu. Podobieństwo do "usypiania" domowych zwierzat jest uderzające. Przekonaj mnie, że nie zabijamy nienarodzonego dziecka.
Ależ nie, nie obłuda, tylko odmienne interpretacje. Prawo świeckie mówi, że człowiek jest człowiekiem od narodzin, prawo chrześcijańskie, że od poczęcia. Dlaczego prawo świeckie ma być takie jak chrześcijańskie? Czemu nie jak np: prawo szariatu? W końcu Islam to też wielka religia (nie wiem co oni mówią akurat o aborcji). Nie jesteśmy państwem wyznaniowym. Nie róbmy drugiej Arabii Saudyjskiej. Religia to sprawa sumienia, a prawo świeckie to sprawa publiczna. Nie można kogoś zmusić do wiary, nawet narzucając mu prawa tejże.Jarek pisze:Inny przykład.
Jakis czas temu w Anglii ktoś chciał wytoczyć lekarzom sprawę za zabójstwo dzieci, które przezyły aborcje (sic!). Tak. Okazywało się, że płody, które miały byc poddane temu zabiegowi przeżywały. Wydobywano je z łona matki, z niewykształconymi organami, jednak bijącym sercem i niezerowymi szansami na przeżycie, gdyż współczesna medycyna ratuje takie wcześniaki. Dziecko w łonie matki może być zabite w trakcie aborcji, ale jeśli aborcja się "nie uda" i dziecko "wyskoczy" jeszcze z bijącym sercem, to za nieratowanie go grozi więczienie w myśl prawa. Obłuda tak wielka, że mi słów brakuje
Tak, ale również faktem jest to, że Holandia ma dużo więcej starszych ludzi niż Polska, żyje się tam generalnie dużo dłużej i przeciętna osoba ma dużo mniejszą szansę umrzeć na raka czy zawał niż w Polsce. I to dotyczy CAŁEJ populacji, a migracja to jednak wciąż zjawisko marginalne. Więc po co by tak dbali o swoich starszych, zapewniali im świetną służbę zdrowia, doprowadzili do średniej długości życia ponad 80 by nagle zacząć ich zabijać? To nigdy nie będzie zjawisko masowe!Jarek pisze:Są takie rzeczy, choc może to pojęcie jest nadużywane, także przeze mnie. Podam przykład związany z dyskusją. Mierzalnym faktem jest emigracja z Holandii ze strachu przed eutanazją. Były badania, ludzie się przyznawali, dlatego można to uznać za pewien fenomen, fakt. Coś, co zbadano "szkiełkiem i okiem" i wyszło czarno na białym, ze zjawisko jest.
Tak, rzeczywiście o wierze lepiej nie rozmawiajmy. Jak dla mnie to fascynujący temat i chętnie bym kiedyś pogadał z kimś (najchętniej księdzem, ale Ci zawsze krzyczą na poniższe stwierdzenie), kto nie zacznie się drzeć tylko normalnie pogada po usłyszeniu stwierdzenia, "że wierzę w Boga, Biblię i 10 przykazań, ale nie wierzę w księży i kościół" i wyjaśni mi dlaczego niby tak nie można. Ale to nie temat na forum o KM i nie temat na przed sesją. W tym co napisałeś jak dla mnie jest dużo racji, chociaż nie ze wszystkim się zgadzam, ale to rzeczywiście byłaby niekończąca się rozmowa, wiec sobie darujęJarek pisze:Jak zaczniemy rozmawiać o wierze, to nigdy nie skończymy. W tej kwestii zasygnalizuję Ci tylko, że chrześcijanie naśladują Jezusa w swoim zyciu, także wyznają te, co On, zasady. Po drugie Jezus DROGĄ i PRAWDĄ nazwał się sam. Po trzeciej, wszyscy chrześcijanie sa przybranymi dziećmi Bożymi, Jezus swoich uczniów nazywa przecież braćmi. To nie jest uznawanie, ze jest się lepszym; lecz też nie sposób zanegować wybrania przez Boga takich a nie innych ludzi, którym daje wiarę, kościół, przybranie za synów. są wciąż tacy, którzy nigdy nie usłyszą w życiu o Jezusie. Rzecz jasna, zdecydowana większość rezygnuje z tego dobrowolnie, szukać daleko nie potrzeba.
Pzdr.