emyl pisze:Ciekawe, jeśli załóżmy 175 utknie w korku pomiędzy przystankami Baleya i Novotel, korek będzie na tyle permanentny, że przebicie się zajmie minimum pół godziny (abstrahując od przyczyn, to może się zdarzyć), a podróżny lotniskowy postanowi wezwać taksówkę, to: a) jak opuści autobus między przystankami?
Wypuści go kierowca, a jeśli trafi się taki co przy zatrzymaniu ruchu twierdzi błędnie że mu nie wolno, to pasażer wyjdzie sobie używając awaryjnego otwierania drzwi.
emyl pisze: b) którędy niby przejedzie taksówka? będzie się cofać do Rakowca, potem Racławicką, Wołoską i Marynarską?
Właśnie tak.
emyl pisze:Zmierzam do tego, że co chwila pojawiają się argumenty o tym, że autobus jest mniej problematyczną pułapką, niż pociąg w polu. Z tym, że dla osoby z bagażem to już jest w zasadzie jeden diabeł.
Schodzenie na tory z dużej wysokości z bagażem, pośrodku niczego to jednak nie jest jeden diabeł z wyjściem z autobusu który gdzieś utknął.
Może faktycznie źle to wygląda, że z tej awaryjności (realnej lub nie) pociągu zrobił się koronny argument. Nie, istotnie - to tylko jeden z wielu argumentów które przemawiają za tym, że jeśli zrobiło się bubel, to teraz trzeba żyć z jego konsekwencjami w postaci jeżdżącego na lotnisko 175.
Byłbym w stanie poprzeć jego likwidację tylko w sytuacji, w której:
a) zasady taryfowe będą naprawdę przejrzyste (= kasowniki w KM i odpowiednia informacja w przynajmniej dwóch językach);
b) pociągi przestaną odjeżdżać z dwóch różnych dworców;
c) stacje będą dostosowane do potrzeb niepełnosprawnych;
d) informacja pasażerska zostanie doprowadzona do stanu używalności i przestanie wyświetlać bzdury;
e) przy wyjściu z samolotu i karuzelach bagażowych pojawi się precyzyjna informacja o tym, jak dostać się na stację (włącznie z ekranami, pokazującymi najbliższe odjazdy pociągów);
f) ktoś coś zrobi ze skandalicznie wielką dziurą między pociągiem a peronem na lotniskowej stacji - ale na to pewnie nie ma co liczyć, póki ktoś tam nie wpadnie...